Władimir Sołowiow od lat codziennie wieczorami prowadzi autorski program w głównej rządowej stacji Rossija 1. Ukraina jest jednym z czołowych tematów, które porusza od okupacji Krymu w 2014 roku niemalże w każdym programie. Odkąd 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła inwazję nad Dnieprem, prowadzony przez niego program stał się jedną z głównych tub propagandowych rosyjskiego resortu obrony, relacjonuje wydarzenia z frontów wojny.
– Życie jest mocno przereklamowane. Po co bać się tego, co jest nieuniknione? Zwłaszcza że trafimy do raju. Śmierć jest zakończeniem jednej ziemskiej drogi i początkiem innej – przekonywał Sołowiow. Obecni w studiu propagandyści z kremlowskich ośrodków gorąco go poparli i doszli do wniosku, że Rosjanie przez 30 lat „żyli, nie patrząc w przyszłość”, a teraz „mają marzenie” i „wiedzą, po co żyją”.
Mówiąc o śmierci i poświęceniu, Sołowiow powtórzył w zasadzie wypowiedź Putina, który jeszcze w 2018 roku na forum „Wałdaj”, mówiąc o ewentualnej wojnie nuklearnej, rzucił: „My, jako męczennicy, trafimy do raju. A oni po prostu zdechną”.
Czytaj więcej
Niemcy są otwarte na wykorzystanie miliardów euro w zamrożonych rosyjskich aktywach, aby pomóc Ukrainie w odbudowie, o ile kwestie prawne zostaną rozwiązane, a sojusznicy pójdą w ich ślady.
59-letni Sołowiow sam nie śpieszy się jednak ginąć na frontach wojny z Ukrainą. Gdy w kwietniu ubiegłego roku odwiedzał Mariupol, nie odważył się podejść do zakładu Azowstal, którego wówczas jeszcze bronili Ukraińcy. Ustawił kamery w innym, bardziej bezpiecznym miejscu. Był też mocno chroniony, otoczony przez kolaborantów i jako jedyny na opublikowanym nagraniu miał kamizelkę kuloodporną oraz hełm, mimo że miasto niemalże w całości było już opanowane przez Rosjan.