Gdy prezydent Władimir Putin demonstracyjnie jeździł mercedesem po jednej z odbudowanych jezdni mostu krymskiego, ukraińskie pociski trafiły rosyjskie bombowce strategiczne stojące na pasach startowych 700 kilometrów w głębi kraju.
Kijów oficjalnie nie potwierdza ataku (jak i wszystkich innych tego rodzaju akcji, np. na moście krymskim). „Ziemia jest okrągła (…) Dlatego, jeśli bardzo często coś wystrzeliwać w przestrzeń powietrzną innych państw, to wcześniej czy później nieznane obiekty latające wrócą w miejsce startu” – stwierdził jedynie ironicznie doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak.
Czytaj więcej
Ukraińcy zaskoczyli Kreml i zadali cios kilkaset kilometrów za linią frontu. Zgodnie z rosyjską doktryną wojny atomowej atak na lotniska bombowców strategicznych to jeden z czterech powodów ewentualnego odwetowego ataku jądrowego.
– Trzech naszych żołnierzy zginęło z powodu ataku dronów na lotniska, które w żadnym razie nie znajdują się w strefie przygranicznej – zauważyła z kolei zdziwiona szefowa kremlowskiej propagandy Margarita Simonian.
Najmocniejszy cios
Na razie pewne jest, że zaatakowane zostały dwa lotniska, na których stacjonują rosyjskie bombowce strategiczne: w pobliżu Riazania i Engelsa (w dawnej stolicy autonomicznej republiki Niemców Powołża – stąd nazwa). „W Rosji są trzy bazy bombowców strategicznych Tu-95. (…) Nie można przecenić znaczenia obecnych ataków” – stwierdził jeden z niemieckich ekspertów wojskowych.