„Taki rodzaj deportacji za pomocą rakiet. Przede wszystkim przez stworzenie wrażenia próżni bezpieczeństwa, tego, że nikt nie jest bezpieczny, w żadnym regionie kraju” – pisze mieszkaniec południa Ukrainy. Po środowych atakach prądu rzeczywiście zabrakło w całym kraju, a minister energetyki Herman Hałuszczenko ogłosił „pełny blackout”. Dopiero w czwartek nad ranem „udało się połączyć razem system energetyczny”. Tuż po ataku z powodu braku prądu padł internet, ruch w sieci zmniejszył się o prawie 2/3.
Znacznie gorszym efektem rosyjskiego bombardowania było – po raz pierwszy od 40 lat – wyłączenie wszystkich bloków we wszystkich elektrowniach atomowych, kontrolowanych przez Kijów. Tego rodzaju siłownie muszą być zasilane z zewnątrz, by utrzymać pracę reaktorów. Jeśli przerwane są dostawy prądu, automatycznie się wyłączają. Przed wojną zapewniały niewiele więcej niż 1/4 energii potrzebnej krajowi, na skutek sukcesywnego niszczenia innych elektrowni ich udział w rynku wzrósł do 50 proc. Bez nich kraj obecnie pogrążył się w ciemności i strachu przed atomową katastrofą.
Przy świecach
Po poprzednim rosyjskim ataku 15 listopada prezydent Zełenski oceniał, że połowa infrastruktury energetycznej została zniszczona. Z każdym kolejnym nalotem jest coraz gorzej. Kijów zaapelował o pomoc, przede wszystkim w materiałach do remontu linii wysokiego napięcia. Wielkie miasta Europy utworzyły sieć, która ma wysyłać do Ukrainy wszystko, co związane jest z energetyką: generatory prądu, transformatory etc.
Przed wojną 40-milionowy kraj żyje obecnie w ciemnościach i chłodzie. Po ataku 15 listopada dziesięć mln osób nie miało prądu, po środowym – 20 mln. – Kupiłam generator prądu, oświetla parter i piwnicę, do której uciekamy przed nalotami – mówi właścicielka podstołecznego domu. Gorzej żyją mieszkający w wielopiętrowych blokach w miastach: nie mają jak zapewnić sobie alternatywnych źródeł prądu oraz ogrzewania. – Na razie jesteśmy bez światła i wody. Gotuję zupę na turystycznej butli z gazem na klatce schodowej naszego domu. Starczy jej na kilka dni. A oświetlamy świecami – opisała swoje sposoby na przeżycie znana ukraińska aktorka Olga Sumskaja.
Jednak większość mieszkańców miast zdaje sobie sprawę, że długo tak nie wytrzyma. W świeżo wyzwolonym Chersoniu, gdzie Rosjanie zniszczyli prawie całą cywilną infrastrukturę, od dwóch tygodni nie ma prądu, ogrzewania, ani bieżącej wody. Mieszkańcy bloków próbują czerpać ją z kałuż, podchodzenie bowiem na brzeg Dniepru jest niebezpieczne: Rosjanie strzelają z drugiej strony rzeki. Władze już organizują ewakuację w głąb kraju.