- Nie chcę wszystkich uspokajać i mówić, że wszystko będzie dobrze. Żyjemy w trudnych realiach i musimy być przygotowani na różne scenariusze. Zapewnienie gazu jest obowiązkiem rządu, zapewniano nas, że będzie gaz dla ludności i że nie będzie droższy. Ale nie wykluczamy, że może dojść do aktów terroryzmu, ataków na stacje benzynowe. Bierzemy też pod uwagę ten scenariusz - powiedział Kliczko w rozmowie z portalem babel.ua.

- Kupiliśmy generatory, paliwo do tych generatorów. Pójdą one w pierwszej kolejności do szpitali, przedszkoli i szkół. Zrobimy wszystko, co możliwe i niemożliwe, co od nas zależy, żeby w domach było ciepło. Ale proszę wszystkich o przygotowanie ciepłych ubrań domowych, ciepłych koców, bo nie wykluczamy że temperatura w domach będzie o kilka stopni niższa niż normalnie. Norma to 21 stopni Celsjusza, ale może być 19 lub 18. Mogą być przerwy w dostawie prądu. Mamy nadzieję i zrobimy wszystko, aby tak się nie stało - mówił mer Kijowa.

Czytaj więcej

Nie żyje Anton Łystopad. As ukraińskiego lotnictwa zginął w walce

Kliczko nie chciał oceniać, czy na zimę mieszkańcy wyjadą z Kijowa, czy pozostaną w stolicy. Jego zdaniem będzie to uzależnione od sytuacji na froncie. - Jeśli będą dobre wieści stamtąd, to będzie sukces Sił Zbrojnych i jestem przekonany, że ludzie powrócą. W marcu w Kijowie było około miliona mieszkańców, bo głównie kobiety i dzieci opuściły miasto, a pozostali mężczyźni, którzy byli gotowi stawić opór ewentualnej inwazji. Teraz, według danych operatorów komórkowych o liczbie telefonów w mieście, wiemy, że w stolicy jest około trzech milionów ludzi. Nie wszyscy są z Kijowa - stwierdził, podkreślając, że około miliona kijowian wciąż nie wróciło do miasta.

Jednocześnie Kliczko ostrzegł, że „Kijów był celem agresora i pozostaje celem agresora”. Zapewnił przy tym, że miasto jest „znacznie lepiej przygotowane”. - Mamy dużo więcej zasobów niż, powiedzmy, pół roku temu - mówił, dodając, że Kijów jest lepiej chroniony m. in. dzięki dostawom zachodniej broni dla Ukrainy.