W poniedziałek Trump napisał na Twitterze, że Rosja poinformowała USA o wycofaniu "większości swoich ludzi" z Wenezueli, z którą Moskwa utrzymuje bliskie relacje polityczne i wojskowe. Rosja, podobnie jak Chiny, uznaje Nicolasa Maduro za prezydenta Wenezueli, podczas gdy USA i 50 innych państw świata za prezydenta Wenezueli uznają lidera tamtejszej opozycji, Juana Guaido.
Oświadczenie Trumpa wywołało zamieszanie, ponieważ - gdyby Rosjanie rzeczywiście wycofali się z Wenezueli, oznaczałoby to poważny cios dla reżimu Maduro, wspieranego dotychczas przez Moskwę.
Pieskow zapewnił jednak, że Moskwa nie kontaktowała się z Trumpem w sprawie obecności Rosjan w Wenezueli, a prezydent USA musiał pozyskać wiedzę na ten temat z publikacji prasowych, które zostały już zdementowane.
- Wszystko wskazuje na to, że było to odwołanie do źródeł prasowych, ponieważ nie ma oficjalnego komunikatu w tej sprawie ze strony rosyjskiej i nie może być - mówił o słowach Trumpa Pieskow.
- W rzeczywistości są tam (w Wenezueli) specjaliści (wojskowi), którzy zajmują się serwisowaniem sprzętu dostarczonego wcześniej i wszystko przebiega zgodnie z planem - dodał rzecznik Kremla.