Prezydent Władimir Putin obiecał im już inwestycje w zaniedbaną infrastrukturę tatarskich wiosek oraz ewentualne wpisanie mieszkańców na listę „narodów represjonowanych" (w ZSRR). Według przyjętej jeszcze w 1991 roku rosyjskiej ustawy przedstawicielom takich narodów należą się liczne przywileje, głównie materialne. Zgodził się również przyjąć delegację Tatarów z Krymu. – Putin gotów jest zarzucić ich przywilejami – mówi „Rz" były radziecki dysydent Władimir Bukowski.
Przywódcy Rosji są coraz bardziej zaniepokojeni perspektywą przeprowadzenia tatarskiego referendum na Krymie, które zyskałoby międzynarodowe uznanie. Tatarski parlament Kurułtaj w połowie kwietnia podejmie ostateczną decyzję w tej sprawie. – Tatarzy nie chcą odgradzać się drutem kolczastym. Chcemy, by w ustawodawstwie Republiki Krymskiej znalazły się zapisy gwarantujące prawa rdzennych mieszkańców – mówi „Rz" wiceprzewodniczący Medżlisu (władzy wykonawczej) Naryman Dżelałow. – A to oznacza własnych reprezentantów na wszystkich szczeblach lokalnej władzy, godne warunki rozwoju języka i kultury.
Należne im prawa opierają na przyjętej siedem lat temu przez ONZ „deklaracji praw ludów tubylczych" („rdzennych mieszkańców" – „indigenous people"). Kolejne przywileje nadało takim ludom kilka innych dokumentów organizacji. W Nowym Jorku cały czas przebywa nieformalny lider Tatarów, były radziecki dysydent Mustafa Dżemilow. – Te przywileje im się należą – nie ma wątpliwości Bukowski, przyjaciel Dżemilowa z ruchu dysydenckiego. – Bez ich zgody nie wolno było nawet przeprowadzać referendum.
Marcowe głosowanie w sprawie wejścia półwyspu w skład Rosji naruszyło co najmniej cztery artykuły oenzetowskiej deklaracji, której sygnatariuszem jest również Rosja. Rosyjskie przedstawicielstwo przy ONZ, zdając sobie sprawę z tego, w jak trudnej sytuacji się znalazło, zwalcza Dżemilowa i jego misję wszelkimi środkami. Jednak dzięki litewskiemu przedstawicielowi w Radzie Bezpieczeństwa (Litwa jest jej niestałym członkiem) Dżemilow spotkał się z innymi członkami najważniejszego organu ONZ. – Na samym półwyspie Kreml prowadzi grę z Tatarami Krymskimi, której celem jest rozbicie i skłócenie ich społeczeństwa – mówi nam Waleria Nowodworska, radziecka dysydentka i działaczka opozycji demokratycznej w Rosji. Już obecnie rosyjskie władze intensywnie poszukują Tatarów gotowych rozmawiać z Kremlem bez żadnych warunków wstępnych. Do tego celu używani są przywódcy tatarscy, duchowni i polityczni, z Tatarstanu, autonomicznej republiki ze stolicą w Kazaniu wchodzącej w skład Rosji.
Kto ma broń na Ukrainie?