Syria: Armia Asada idzie na pomoc Kurdom

Armia Asada spieszy na pomoc Kurdom na podstawie porozumienia wynegocjowanego przez Rosję.

Aktualizacja: 14.10.2019 22:57 Publikacja: 14.10.2019 19:12

Żołnierz syryjskiej armii rządowej w Tal Tamr, w regionie kontrolowanym dotychczas przez Kurdów

Żołnierz syryjskiej armii rządowej w Tal Tamr, w regionie kontrolowanym dotychczas przez Kurdów

Foto: AFP

W chwili gdy w poniedziałek trwały tureckie ataki na pozycje syryjskich Kurdów z Powszechnych Jednostek Ochrony (YPG ), oddziały syryjskiej armii wkroczyły na obszary znajdujące się do tej pory pod kontrolą kurdyjską. Uczyniły to na podstawie zawartego w niedzielę porozumienia między władzami trwającej już de facto pięć lat autonomii kurdyjskiej w północno- wschodnich regionach Syrii a reżimem prezydenta Baszara Asada. Mediatorem porozumienia jest Rosja. W okolicach miejscowości Tal Tamr armia Asada dotarła na odległość kilkunastu kilometrów od granicy syryjsko-tureckiej.

Pożegnanie z autonomią

Co więcej, jak wynika z niektórych informacji, Syryjczycy przymierzali się w poniedziałek do opanowania Mandżib, przy tureckiej granicy. Skłoniło to prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana do publicznej deklaracji, że plany dotyczące zajęcia miasta nie ulegają zmianie.

Syryjskie media ogłosiły w poniedziałek, że armia Asada ruszyła na północ, aby „powstrzymać turecką agresję na terytorium Syrii".

W rzeczywistości ani Syrii, ani Turcji nie zależy na rozpoczęciu konfliktu zbrojnego, co nie wyklucza potyczek na linii wyznaczonej obecnością tureckiej armii w tzw. pasie bezpieczeństwa po syryjskiej stronie granicy. Wynegocjowane przez Rosję porozumienia Damaszku z organizacją o nazwie Syryjskie Siły Demokratyczne SDF, których trzonem są YPG, daje Kurdom nadzieję na powstrzymanie tureckiej inwazji, a nawet na utrzymanie kontroli na obszarach opanowanych w ostatnich latach.Jednak wyłącznie na warunkach Damaszku. Ceną za to jest pożegnanie się z marzeniami o autonomii w Syrii, nie mówiąc już o niepodległości, które to plany starali się zrealizować, walcząc wspólnie z USA, z samozwańczym kalifatem tzw. Państwa Islamskiego.

– W ostatnich pięciu dniach popełnione zostały odrażające zbrodnie przeciwko ludności cywilnej. Zmuszeni jesteśmy do negocjacji z rządem syryjskim, którego zadaniem jest ochrona granicy państwa oraz jego suwerenności – brzmiało oświadczenie SDF.

– Porozumienie Kurdów z Damaszkiem jest sukcesem prezydenta Asada i Władimira Putina oraz w mniejszym zakresie także Iranu wspierającego reżim w Damaszku. Nie sposób jednak twierdzić, że USA poniosła porażkę, gdyż Waszyngton podjął świadomą i pragmatyczną decyzję, wybierając Turcję kosztem YPG – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Ilter Turan, politolog z uniwersytetu Bilgi w Stambule.

Układ z 1998 roku

Jego zdaniem zmiana układu sił w Syrii przybliża moment zakończenia zbrojnego konfliktu, ale nie stwarza żadnej gwarancji zawarcia porozumienia pokojowego na temat przyszłej struktury politycznej Syrii, a także warunków odbudowy zniszczonego kraju, co mogłoby zachęcić miliony uchodźców do powrotu.

Jak twierdzi prof. Turan, najpilniejszym zadaniem jest ustanowienie roboczych relacji pomiędzy Ankarą a Damaszkiem. Z punktu widzenia Turcji zagrożenie ze strony organizacji syryjskich Kurdów nie znika wraz z wkroczeniem tureckiej armii do Syrii. Będzie musiała się ona wcześniej czy później wycofać i kwestią do uzgodnienia z Damaszkiem jest, w jaki sposób Ankara może przeciwdziałać współpracy YPG z separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) w samej Turcji, z którą władze prowadzą wojnę od ponad czterech dekad.

Bazą takiego porozumienia może być układ z 1998 roku dający tureckim władzom prawo ścigania bojowników kurdyjskich w syryjskich rejonach przygranicznych.

Nie jest jasne, jak będą wyglądać przyszłe relacje syryjskich Kurdów z Damaszkiem. Bez wątpienia władze reżimowe nie zapomną o współpracy YPG z USA, największym wrogiem Damaszku.

Tak czy owak rozwój sytuacji w Syrii nie zagraża pozycji prezydenta Erdogana. Ulega ona nawet wzmocnieniu, gdyż przyczynia się do izolacji partii opozycyjnej HDP, starającej się reprezentować niemal 15-milionową społeczność kurdyjską. Rzecz w tym, że HDP sprzeciwia się interwencji w Syrii, podczas gdy reszta opozycji nie ma nic przeciwko. Poza tym styl prezydenta Erdogana wywołał podziały w samej jego partii AKP i dwu byłych liderów tej partii zapowiedziało już utworzenie własnych ugrupowań. Mało prawdopodobne, aby zrealizowali swe zamiary w sytuacji obecnego szerokiego poparcia społecznego dla działań prezydenta przeciwko zagrożeniu kurdyjskiemu.

Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1180
Konflikty zbrojne
Największy rosyjski nalot na Ukrainę wspiera żądania Putina
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1179
Konflikty zbrojne
Wznowiono rozmowy Izrael-Hamas. Izraelska armia nie przestaje atakować Gazy
Konflikty zbrojne
Zmiana pokoleniowa w Rosji. Generałowie z frontu w Ukrainie idą po władzę