Jednocześnie jesteśmy świadkami bezprzykładnych ataków części polityków i publicystów na IPN i obu historyków. Autorów publikacji oskarża się o to, że są wykonawcami czyjejś politycznej intrygi. Powtarzane są skandaliczne hasła typu: "książka nam się nie podoba, więc nie może być finansowana z budżetu". Poseł Partii Demokratycznej Bogdan Lis już zapowiedział zgłoszenie nowelizacji ustawy o IPN wyjmującej akta byłej SB spod kompetencji Instytutu i przekazującej je do archiwów państwowych, czyli pod pośrednią kontrolę rządu.
Przed miesiącem powstał list otwarty (podpisany także przez publicystów "Rzeczpospolitej"), którego sygnatariusze wyrazili obawę przed ograniczeniem swobody badań naukowych. Dziś, w tydzień po wybuchu gorącej debaty na temat pracy o Wałęsie, słyszymy jednak zachęty do nałożenia IPN kagańca.
Skomentuj na blog.rp.pl