Już jego dzieje są dramatyczne. Materiały filmowe kręcone były dokładnie od momentu napaści milicyjnej na "Solidarność" w Bydgoszczy (która skończyła się ciężkim pobiciem jej lidera Jana Rulewskiego, a to z kolei stało się przyczyną ogłoszenia strajku powszechnego), aż do odwołania protestu przez Wałęsę i zatwierdzenia tej decyzji przez Krajową Komisję Porozumiewawczą.
W trakcie kręcenia dyrekcja Wytwórni Filmów Dokumentalnych nakazała przerwanie zdjęć. Ekipa jednak kontynuowała je na prywatnej taśmie. Niezmontowany film ukrywany był przed SB jako materiały dokumentalne na temat budowy cukrowni. Jego twórcy Grzegorz Eberhardt i Jacek Petrycki spotkali się ponownie dopiero niedawno i przypomnieli sobie o taśmach. I tak w 2008 roku powstał film o kluczowym momencie pierwszego rozdziału historii "Solidarności".
Dla wielu obserwatorów odwołanie strajku generalnego, który cieszył się poparciem całego kraju, bez uzyskania jakichkolwiek ustępstw ze strony władzy było wytraceniem impetu przez "Solidarność". Mówi o tym na filmie Zbigniew Bujak, który stwierdza, że tą decyzją "Solidarność" wytrąciła sobie z dłoni broń strajkową. Film dzień po dniu pokazuje niezwykle dramatyczne kulisy wydarzeń. Odsłania spory przy powołaniu komisji negocjacyjnej i narastające napięcie między demokratycznie wybranymi władzami związku a ich liderem Lechem Wałęsą, który notorycznie łamie reguły demokracji. Ostatecznie to on sam bez uzgodnienia z kimkolwiek zawiera z władzami porozumienie i odwołuje strajk. Do negocjacji doprasza swojego szofera, nieznanego jeszcze szerzej Mieczysława Wachowskiego, szarą (i podejrzaną) eminencję swojej późniejszej prezydentury.
Ten historyczny film, którego dokumentalna wartość jest nie do przecenienia, mówi sporo o naszych późniejszych dziejach. I chociaż TVP pokazała go już jakiś czas temu, to dyskusja na jego temat powinna stać się głosem w naszych obecnych sporach.