Dobrze więc, że dziś parlament chce odebrać przywileje tym, którzy wysługiwali się reżimowi. Choć na paradoks zakrawa, że nie mówimy o karaniu tych, którzy pracowali na rzecz komunistycznych służb, ale jedynie o tym, by nie byli oni traktowani przez państwo lepiej niż reszta obywateli.
Dawnych oficerów policji politycznej i wielkich dokonań Wojciecha Jaruzelskiego zaciekle bronią postkomuniści i ich młodzi spadkobiercy. To smutne i godne pożałowania.
Najdziwniejsze jest jednak to, że w Sejmie awantura wybuchła między członkami partii, które chcą odebrania przywilejów byłym ubekom. Kłótnia między PiS i PO o to, kto bardziej jest za dezubekizacją, wygląda śmiesznie. Bo obu partiom chodzi o to samo – by położyć kres zwykłej ludzkiej niesprawiedliwości. Naprawdę szkoda czasu na spory o drobiazgi i przekonywanie świata, kto był pierwszy. Sprawa ma bowiem wymiar przede wszystkim symboliczny.
Skoro tej operacji nie udało się przeprowadzić ekipie PiS, to chyba bardzo dobrze, że usiłuje zrobić to Platforma. I PiS powinno partię Donalda Tuska w tym dziele wesprzeć. Bez niepotrzebnych zadym. Platforma z kolei powinna wysłuchać i uwzględnić uwagi zgłaszane przez PiS.
Ale taka już jest logika polskiej walki partyjnej, że gdy miliony Polaków z przerażeniem patrzą na to, co się dzieje z ich portfelami, wojownicy PO i PiS okładają się wzajemnie i wykrwawiają w sprawie, w której tak naprawdę się zgadzają.