– Wskazał nam inną kabinę, co mnie o tyle dziwi, że to jest mój samolot – relacjonował z samolotu Lech Kaczyński. – Mnie istotnie prześladował pech w tamtej podróży, tym razem pana premiera, stąd pewnie jest w nie najlepszym humorze.
– Daliśmy, to znaczy zostawiliśmy, panu prezydentowi ten najlepszy salonik. Tak jak być powinno, z pełną kurtuazją, z pełną sympatią – po wylądowaniu informował Sławomir Nowak.
Rząd musi się zdecydować, czy w końcu daje głowie państwa ten samolot razem z salonikiem czy też jest ona tylko gościem na pokładzie.
– Ponieważ pan prezydent chce być gościem delegacji, to będzie w niej uczestniczył – jeszcze w środę tłumaczył Radosław Sikorski. Panu ministrowi spraw zagranicznych prezydent pewnie pomylił się z rezydentem, bo Michał Kamiński zareagował bardzo nerwowo: – To są brednie! Prezydent Polski nie jest żadnym gościem delegacji, ponieważ jedzie tam jako prezydent Rzeczypospolitej. Prezydencki minister podał też informację bardzo ważną dla zrozumienia przebiegu samolotowej bitwy pod salonikami: – Pan prezydent, jak gdzieś jeździ, to zabiera głos.
No i oczywiście głowa państwa musiała być wkurzona, gdyż oprócz głosu musiała jeszcze w podróż do Brukseli zabrać premiera z jego ekipą.