Wszystko było a rebours. W niedzielę Komorowski mówił konkretnie, a Kaczyński ogólnikami. W środę kandydaci zamienili się rolami – reprezentant PO uciekał w ogólniki, kandydat PiS zasypywał konkretami. W niedzielę Kaczyński popadał w niezrozumiałe dla wyborców dygresje, w środę ten błąd popełnił Komorowski. Rozliczenia z błędami rządów PiS były głównym tematem niedzielnej debaty, więc wtedy Kaczyński musiał się tłumaczyć. Wczoraj udało mu się "przerzucić wojnę" na teren Komorowskiego, zatem marszałek tłumaczył się z działań gabinetu Donalda Tuska.
Zmienił się też język. Komorowski próbował mówić łagodniej i to chyba był błąd. Zbyt często używał frazy "miło mi słyszeć, że zmienił pan poglądy...". W istocie nie tyle wytykał tym sposobem fałsz Kaczyńskiemu, co mimowolnie wyrażał akceptację dla tego, co nazywamy zmianą wizerunku prezesa PiS. Dużo lepiej zaś przygotowany Kaczyński dość skutecznie punktował niekonsekwentne zachowania marszałka z przeszłości. Nie wiadomo również, jak wyborcy odbiorą przytyk Bronisława Komorowskiego do zmarłego prezydenta – czy nie podzielą opinii Jarosława Kaczyńskiego, który uznał te słowa za szarganie pamięci jego brata.
Sztab kandydata Platformy nie ma powodów do zadowolenia. Jednak ostatnia debata kampanii nie była przełomem. Znów okazało się, że obie główne siły polityczne są mistrzami w utrzymywaniu wokół siebie przekonanych. Zwolennicy Komorowskiego nadal są w niego zapatrzeni, podobnie jest w przypadku Kaczyńskiego. Ale widać było nieudolność w zdobywaniu nieprzekonanych. Wątpliwe, aby prezesowi PiS, jako faworytowi tego starcia, udało się przeciągnąć na swoją stronę znaczącą liczbę dotychczasowych zwolenników marszałka Sejmu.
I nie wydaje się też, aby obaj kandydaci przyciągnęli do siebie tych obywateli, którzy nie głosowali 20 czerwca. A wśród nich powinni upatrywać dla siebie szansy na zwycięstwo. Tam mogli znaleźć miliony nowych głosów. Jeśli debaty miały temu służyć, to raczej się to nie udało.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/30/piotr-gursztyn-kaczynski-dobrze-wykorzystal-druga-szanse/]blog.rp.pl[/link]