Jest to oczywiste niezależnie od tego, że trudno powiedzieć, iż Janusz Piechociński sformułował jakąś wyrazistą alternatywę wobec Waldemara Pawlaka. Dodajmy, że wcale nie chce on wyprowadzać PSL z koalicji, pragnie natomiast, by jego partia w spokoju konsumowała jej frukta.
Wspomnijmy nawiasem, że w ogóle peeselowską tradycją jest to, iż kolejni prezesi nie przeprowadzali rewolucji. Co w Polsce bardzo się zmieniającej, a jednocześnie sfrustrowanej chaosem i niestałością sceny publicznej było źródłem zarazem siły i słabości Stronnictwa. Ale fakty miewają swoje naturalne konsekwencje, niezależne od subiektywnych intencji tych, którzy je tworzą. Również zmiana władzy w PSL rodzi takie konsekwencje. I to na kilku płaszczyznach jednocześnie.
Po pierwsze, Piechociński, choć nie chce burzyć koalicji, nie chce też wejść do rządu. A to ma swoje skutki. Bo jeśli przywódca partii wchodzi do gabinetu, to łączy swoje powodzenie polityczne i swój autorytet z sukcesem tego rządu. Jest więc w znacznie większym stopniu zainteresowany jego trwaniem. Jeśli natomiast pozostaje poza Radą Ministrów, to jego położenie – i polityczne, i psychologiczne – jest inne. Nie znaczy to, że na pewno będzie dążył do rozwalenia będącej podstawą rządu koalicji. Ale jest mniej zainteresowany jej trwaniem.
Po drugie, pozostawanie przywódcy partii poza rządem oznacza, że w spirali mechanizmów politycznych uzgodnień przybywa jeszcze jeden krąg. Teraz w wypadku wielu decyzji nie wystarczy już ich dogadanie pomiędzy premierem a jego zastępcą z koalicyjnego ugrupowania. Teraz konieczne będzie czynienie albo zatwierdzanie takich uzgodnień na szczeblu międzypartyjnym. Otwiera to PSL drogę do bardziej zdecydowanego niż dotąd licytowania w górę rozmaitych żądań natury programowej czy personalnej. A to oznacza, że koalicja będzie poddawana większej ilości prób.
Będzie poddawana większej ilości prób również – i to po trzecie – dlatego, że Stronnictwo będzie teraz obszarem zażartej walki frakcyjnej. A to też sprzyja eskalowaniu kolejnych żądań wobec koalicjanta, bo każda frakcja będzie chciała wykazać, że to ona oznacza PSL bardziej suwerenne, potrafiące wydrzeć więcej i dla wsi, i dla swojego aktywu.