Informacja o problemach zdrowotnych rosyjskiego przywódcy szybko obiegła świat. Wielu obserwatorów zaczęło podejrzewać, że za bolącymi plecami prezydenta Władimira Putina kryją się poważniejsze dolegliwości, skoro zrezygnował on z tradycyjnej corocznej rozmowy z narodem oraz odwołał kilka ważnych wizyt zagranicznych.
Zastanawiano się, czy Putin dokończy trzecią kadencję, która zgodnie ze zmienioną konstytucją powinna trwać aż do 2018 roku. Niedawną dymisję ministra obrony z towarzyszącym jej skandalem korupcyjnym zinterpretowano jako zapowiedź czekającej Rosję bezpardonowej walki o władzę.
Nikłe zagrożenie
Niewątpliwie notowania prezydenta zaczynają się obniżać, choć po kilkunastu latach sprawowania władzy wciąż może on się poszczycić sporym zaufaniem ze strony społeczeństwa. Według badań niezależnego ośrodka Centrum Lewady aż 67 proc. Rosjan ocenia pozytywnie jego działalność, ale prawie połowa chciałaby widzieć nową osobę na jego miejscu po 2018 r.
Do społeczeństwa przestają także trafiać marketingowe zagrywki Kremla – ostatnia akcja polegająca na locie prezydenta na motolotni z młodymi żurawiami spotkała się z niezrozumieniem, a nawet oburzeniem, 46 proc. Rosjan.
W odróżnieniu od poprzedników, Borysa Jelcyna i Michaiła Gorbaczowa, obecny prezydent jeszcze nigdy nie odczuł poważnego zagrożenia ze strony przeciwników politycznych. Utrzymywanie przez długi czas niekwestionowanej pozycji lidera może co prawda znużyć część społeczeństwa, ale dla obecnej elity jest ono kluczowym elementem dla zachowania wpływów politycznych i korzyści finansowych. Głównie z tego powodu nikt w Rosji nie myśli serio o pozbawieniu Władimira Putina władzy.