Towarzyszą mi emocje, jak w czasach, gdy Litwa wstępowała do NATO, kilka lat po Polsce i z polską pomocą, albo gdy razem wkraczaliśmy do Unii Europejskiej.
13 grudnia zrealizował się pierwszy odcinek najlepszego scenariusza, jaki można było sobie wyobrazić w stosunkach polsko -litewskich. Stosunkach, które osiągały od kilku lat kolejne dna.
Powstał wreszcie rząd, w którym jednym z czterech koalicjantów jest polska partia, mająca znaczącą reprezentację w Sejmie. Gabinet z polskim, bardzo obiecującym, politykiem Jarosławem Niewierowiczem jako szefem strategicznego resortu – Ministerstwa Energetyki.
Jest szansa na wzajemne poznanie się polityków litewskich z tymi wywodzącymi się z mniejszości polskiej, dotąd przyjmowanej z nieufnością. Co nie mniej ważne, pojawiła się szansa na to, by Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zatroszczyła się o całą Litwę, a reszta partii tworzących rząd serio potraktowała problemy tych kilku rejonów, gdzie dominuje mniejszość polska.
Pierwszy odcinek najlepszego scenariusza skończył się happy endem: nowy rząd zobowiązuje się poprawić stosunki z Polską. Wie, że nie da się tego zrobić bez zmiany podejścia do Polaków na Litwie. Dlatego obiecuje, że – na początek– załatwiona zostanie sprawa polskiej pisowni nazwisk oraz podwójne nazewnictwo ulic.