Teraz okazuje się, że nowy system – przygotowywany nie na kolanie, tylko długo i w pocie czoła – wymaga, aby placówka weryfikowała fakt ubezpieczenia pacjenta... codziennie. Dotyczy to wszystkich. W tym obłożnie chorych leżących w szpitalach (a więc sporej części dzieci – ich rodzice muszą teraz często każdego dnia składać to samo oświadczenie – że są objęci prawem do leczenia). A także emerytów i rencistów, którzy przecież raz zostali objęci tym uprawnieniem i trudno się spodziewać, aby ich sytuacja prawna zmieniała się z dnia na dzień.
„eWUŚ też spaprali" – konstatuje „GW". Warto zwrócić uwagę na to „też". Innymi słowy – to jest już do bólu normalne, że „oni" kolejne rzeczy „paprzą". Jacy oni? To jasne, obecnie rządzący, sprawujący niepodzielną władzę przecież już ponad pięć lat.
Przerzucamy „Gazetę" i widzimy, że owo „też" nie jest przesadą, ma umocowanie w rzeczywistości. Oto zmienia się system egzaminów na prawo jazdy. I jakoś tak się stało, że – choć prawo jazdy jest dokumentem państwowym, który powinien chyba stwierdzać mniej więcej ten sam poziom wiedzy u jego posiadacza na obszarze całego kraju (bo Polska to jednak jedno państwo, a nie jakaś luźna konfederacja, czy może coś mi umknęło?) – ośrodki egzaminowania zaczęły korzystać z dwóch różnych baz pytań, w dodatku inaczej punktowanych. Co „powoduje straszny bałagan", jak stwierdza dyrektor jednego z wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego. – Ministerstwo nie ustaliło jasnych zasad działania systemu, zarządzenia i przepisy wykonawcze powstają w ostatniej chwili – stwierdza tenże urzędnik. A nowy system egzaminacyjny – podobnie jak „eWUŚ" – nie powstawał na kolanie, było naprawdę dużo czasu, żeby go przygotować...
Może chociaż w stolicy, zarządzanej sprawną ręką kandydatki na następczynię Tuska Hanny Gronkiewicz-Waltz, jest inaczej? A gdzie tam. „Ślimacze tempo uchwalania planów zagospodarowania w kryzysowym 2013 r. może jeszcze zwolnić" – alarmuje czołówka warszawskiego dodatku „Wyborczej". Z leadu tekstu dowiadujemy się, że warszawski ratusz jest „niezdolny do zapewnienia zawczasu gruntów pod szkoły czy drogi". To informacje z jednego tylko dnia, z jednego wydania dziennika, który dotąd – eufemistycznie ujmując – był daleki od wizji, w myśl której obecny rząd – sam w sobie – jest katastrofą. Przywołując Miłosza, „jakaś obywatelska rośnie z tego groza".