Mniej przyjazna twarz Czechów

Czechy raczej nie bywają kojarzone z wojowniczym nacjonalizmem.

Publikacja: 01.02.2013 19:52

Jarosław Giziński

Jarosław Giziński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Wręcz przeciwnie – ten jedyny kraj środkowej Europy, który w swojej historii zaznał prawdziwej demokracji, zyskał opinię ojczyzny ludzi rozsądnych, unikających ideologiczno-politycznych ekstremizmów i szanujących odmienność.

Takich Czechów widzieliśmy przed wyborami prezydenckimi, do których stanął wytatuowany od stóp do głów artysta, aktorka, książę mówiący po niemiecku lepiej niż po czesku i pobożny Żyd. Mało brakowało, a byłby wśród nich senator pół-Japończyk. Każdy z tych kandydatów mógłby chyba mieć problemy w Polsce, na Węgrzech czy na Słowacji.

O tym, że pozory jednak mylą, można się było przekonać już w drugiej turze wyborów, kiedy Karel Schwarzenberg stał się przedmiotem zaskakującej nagonki, głównie jako podejrzany Niemiec (na dodatek katolik), a do rangi głównego problemu urosły dekrety Benesza, które skrytykował. Niewidziane od dawna w głównym nurcie praskiej polityki antyniemieckie wzmożenie – i jego szeroka akceptacja – przypomniało mniej przyjazne oblicze czeskiego społeczeństwa. To w czeskich miastach budowano mury oddzielające cygańskie dzielnice od „białych". To czescy kibice krzyczeli: „małpy!" na widok czarnoskórych piłkarzy. Nawet Słowacy narzekają, że bywają niekiedy traktowani z góry.

Do kategorii nieszczególnie lubianych zaliczają się także Polacy na Zaolziu. Szczerze powiedziawszy, z powodu skomplikowanej historii tego terenu nigdy nie byli ulubieńcami Czechów, ale z czasem zostali zaakceptowani jako nikomu niewadzący sąsiedzi. Dlaczego więc dziś komuś przeszkadzają polskojęzyczne tablice, dlaczego ktoś pisze donosy na polskich aktywistów i wyraża niezadowolenie z publicznego używania polskiego w ledwie kilku gminach, gdzie mieszka polska mniejszość?

Może to – jak zwykle – kryzys wywołuje demony nacjonalizmu? A może fakt, że w Unii Europejskiej mniejszości zaczynają poważnie domagać się swoich praw, które wcześniej były na ogół martwą literą?

Tego konfliktu zaogniać jednak nie warto. Największym błędem byłoby licytowanie się, kto miał rację w XX-wiecznych sporach i kto poniósł większe ofiary. Budzenie demonów jest łatwe, a uciszenie burzy znacznie trudniejsze. Jak widać na przykładzie mniejszości węgierskiej na Słowacji albo polskiej na Litwie, Bruksela nie pali się do roli mediatora w konfliktach z autochtonami. Może lepiej spróbujmy przekonać obie lokalne społeczności, że poszanowanie praw mniejszości nie oznacza otwarcia drogi do separatyzmu, którego w Jabłonkowie i Wędryni po prostu nie ma. Miejscowi Polacy nie czekają wcale na nowego generała Bortnowskiego. Chcą być tylko szanowaną mniejszością, która ma prawo czuć się w Republice Czeskiej u siebie w domu.

Wręcz przeciwnie – ten jedyny kraj środkowej Europy, który w swojej historii zaznał prawdziwej demokracji, zyskał opinię ojczyzny ludzi rozsądnych, unikających ideologiczno-politycznych ekstremizmów i szanujących odmienność.

Takich Czechów widzieliśmy przed wyborami prezydenckimi, do których stanął wytatuowany od stóp do głów artysta, aktorka, książę mówiący po niemiecku lepiej niż po czesku i pobożny Żyd. Mało brakowało, a byłby wśród nich senator pół-Japończyk. Każdy z tych kandydatów mógłby chyba mieć problemy w Polsce, na Węgrzech czy na Słowacji.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka