Do tej pory, w podobnej sytuacji, najczęściej słyszeliśmy tłumaczenia o tym, że egzamin był wyjątkowo trudny. To miało usprawiedliwić uczniów i nauczycieli. Obserwując szczegółowe wyniki kolejnych edycji matur, jak na dłoni było widać jak rosła grupa uczniów której „podkręcono" punktację. Wszystko po to, by przekroczyli próg zdawalności i poprawili statystyki. Wreszcie, kilka lat temu, mieliśmy do czynienia z amnestią maturalną. Już po ogłoszeniu wyników egzaminu zmieniono zasady jego zaliczenia, po to by wręczyć kilkudziesięciu tysiącom uczniów świadectwo dojrzałości, mimo że na to nie zasłużyli. Stosunkowo młody system egzaminów zewnętrznych, powoli zaczynał zamieniać się w jego karykaturę.

Trudno to wszystko zrozumieć biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce aby zdać maturę wystarczy otrzymać zaledwie 30 proc. punktów z podstawowego arkusza wymagań. Niestety jest ona elementem polityki. Są tacy, którzy twierdzą, że słabe wyniki tego egzaminu byłyby w stanie obalić rząd. Pokusa by je podrasować jest zatem duża. Kluzik-Rostkowska wybrała inne rozwiązanie. Zamiast usprawiedliwiać uczniów, podpowiedziała im by wykorzystali czas wakacji i przygotowali się do sierpniowej poprawki. Przyszłym rocznikom dała sygnał, że łatwiej nie będzie. Zwróciła się też do nauczycieli o refleksję nad tegorocznymi wynikami matur. Te słowa, Ministrowi Edukacji, popularności nie dodadzą, dlatego warto je docenić.