Biorąc pod uwagę skalę rządowej propagandy przeciw oszczędzaniu w II fi-?larze i to, że jeszcze miesiąc temu deklaracje o pozostaniu w nich złożyło zaledwie kilkaset tysięcy osób, można mówić o sukcesie funduszy emerytalnych.
Na razie zatem OFE ocalały, choć wielce prawdopodobne jest, że wcześniej czy później znikną. „Nie ma takiej niegodziwości, której ?nie popełniłby rząd, jeśli zabraknie mu pieniędzy" ?– pisał już w XIX w. Alexis ?de Tocqueville. A w ZUS pieniędzy brakuje notorycznie.
Niezależnie od tego, jakie będą dalsze losy II filaru, ?z całej tej historii płyną co najmniej trzy nauki.
Pierwsza brzmi: bez względu na to, jak oszczędzamy na starość – czy w OFE czy w ZUS – i tak bezpieczeństwo naszych emerytur gwarantują... dzieci. Dlaczego? Bo akty-?wa zgromadzone w funduszach emerytalnych ktoś musi wykupić, gdy skończymy aktywność zawodową. Papiery wartościowe czy nieruchomości warte są tyle, ile ktoś za nie zapłaci. A jeśli w Polsce będziemy mieli do czynienia ?z kryzysem demograficznym, nie będą wiele warte.
Drugą naukę powinni sobie przyswoić zarządzający funduszami emerytalnymi. Zgubiła ich bowiem pazerność. Przez całe lata, zabierając nawet 10 proc. z wpłacanych im pieniędzy, przekonywali, że są tani. Nawet wtedy, gdy przyszli emeryci stracili w ciągu roku kilkanaście miliardów złotych, a oni zyskali na czysto kilkaset milionów. To m.in. ta polityka spowodowała, że nie miał ich kto bronić. Trudno było umierać za II filar, gdy zarządzający nim brali tak wysokie prowizje.