Reklama

Jędrzej Bielecki: NATO wreszcie przestraszyło się Rosji

Jeśli w ciągu nadchodzących lat wszyscy alianci nie dokonają radykalnego wzrostu wydatków na obronę, możemy zacząć uczyć się rosyjskiego albo wyjechać do Nowej Zelandii – ostrzegł sekretarz generalny paktu Mark Rutte.

Publikacja: 05.06.2025 19:17

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO

Foto: REUTERS/Yves Herman

Ministrowie obrony 32 państw NATO zgodzili się w czwartek w Brukseli na podjęcie niezwykłego wysiłku finansowego. Nakłady na zbrojenia każdego kraju poszybują do 3,5 proc. PKB, do czego należy doliczyć kolejne 1,5 proc. PKB na infrastrukturę, która służy także wojsku – drogi, koleje, lotniska czy porty. Na razie jeszcze nie ustalono, w jakim czasie każdy sojusznik ma dojść do takiego poziomu. Mowa jednak o okresie trzech-pięciu lat.

Wyścig zbrojeń ma obronić NATO. Ale też wykończyć gospodarczo Rosję

To przypomina najtrudniejsze lata zimnej wojny. Okres, w którym Zachód desperacko budował linie obrony przeciwko Związkowi Radzieckiemu albo później, kiedy Ronald Reagan narzucił Moskwie morderczy wyścig zbrojeń.

Tym razem jednak powodem nie jest już strach przed gniewem Donalda Trumpa. Ale przed Rosją.

Czytaj więcej

NATO za cła: gra Unii Europejskiej z Donaldem Trumpem

– Rosja ma 25 razy mniejszy dochód narodowy niż całe NATO, ale w ciągu trzech miesięcy produkuje tyle amunicji, co sojusz w ciągu roku – zwrócił uwagę Rutte. 

Reklama
Reklama

Jego zdaniem w ciągu nadchodzących trzech lat alianci będą jeszcze żyli bezpiecznie. Ale później muszą już się liczyć z możliwością ataku ze strony Moskwy. Chyba, że już teraz zaczną masowo inwestować w obronę.

NATO będzie wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne

Te nakłady są ściśle powiązane z nowymi planami ewentualnościowymi: dokładnie rozpisanym scenariuszem, kto i w jaki sposób ma wziąć udział w obronie przed Rosją. Integralną częścią tego wysiłku będzie jednak wsparcie samej Ukrainy. Rutte podkreślił, że wzrost nakładów na obronę nie zostanie dokonany kosztem pomocy Zachodu dla Kijowa. Ta będzie płynęła oddzielnie. I ma być zapewniona na wiele nadchodzących lat – tak długo, jak będzie trwało zagrożenie ze strony Kremla. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO

Holender nie chciał jednak rozstrzygnąć, czy celem sojuszu jest przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy.

Wciąż trwają też negocjacje w sprawie końcowego oświadczenia po szczycie w Hadze za trzy tygodnie. Kluczowe ma być teraz to, jak zostanie w nim określona ścieżka Ukrainy do członkostwa w NATO. Już wiadomo jednak, że do holenderskiej stolicy przyleci Donald Trump. To sygnał, że wbrew wcześniejszym obawom, Ameryka pozostanie jednak w sojuszu. 

Ministrowie obrony 32 państw NATO zgodzili się w czwartek w Brukseli na podjęcie niezwykłego wysiłku finansowego. Nakłady na zbrojenia każdego kraju poszybują do 3,5 proc. PKB, do czego należy doliczyć kolejne 1,5 proc. PKB na infrastrukturę, która służy także wojsku – drogi, koleje, lotniska czy porty. Na razie jeszcze nie ustalono, w jakim czasie każdy sojusznik ma dojść do takiego poziomu. Mowa jednak o okresie trzech-pięciu lat.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Michał Płociński: Premier Radosław Sikorski. To kiedy Donald Tusk ustąpi?
Komentarze
Rekonstrukcja rządu. Donald Tusk nie przypadkiem skupił się na trzech kwestiach
Komentarze
Bogusław Chrabota: Donald Tusk rekonstrukcją dał sobie jeszcze jedną szansę
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Ukraińcy wyszli na ulice. To zła wiadomość dla Zełenskiego
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Niemcy przejęły od Polski rolę koordynatora poparcia dla Ukrainy
Reklama
Reklama