Chmielowy powód do dumy

Cudze chwalicie, swego nie znacie. Właśnie to znane polskie przysłowie często przypomina mi się, gdy odwiedzam różne zakątki Polski. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy napotykam rzeczy wyjątkowe, dające nam miejsce w światowej czołówce.

Publikacja: 15.10.2015 18:59

Beata Drewnowska

Beata Drewnowska

Foto: Rzeczpospolita

Tak było właśnie ostatnio na Lubelszczyźnie, której znakiem rozpoznawczym są chmielowe plantacje. Na region ten przypada niemal 90 proc. produkcji chmielu w Polsce, która jest jego piątym producentem na świecie. Jak dużo Polaków o tym wie? Idę o zakład, że jest ich mniej niż tych, którzy są w stanie skojarzyć Szkocję z whisky, szampana z Francją, fetę zaś z Grecją. Dziwi to tym bardziej, że wypijamy już niemal 100 litrów piwa na osobę, co daje nam miejsce w światowej czołówce miłośników chmielowego trunku.

Nie licząc niewielkiego grona kulinarnych czy piwnych zapaleńców, w naszym kraju wciąż nie czujemy dumy z tego, co tylko nasze – polskie i wyjątkowe. Nie dziwi więc, że nie umiemy tego wypromować i chwalić się tym na świecie. Przykładem zmarnowanej szansy są oscypki. Podczas niedawnej wizyty na Podhalu nie mogłam wyjść ze zdziwienia, że nadal tak trudno jest znaleźć oryginalne owcze sery, których receptury zostały zastrzeżone w Komisji Europejskiej. Stragany uginają się za to pod serkami górskimi czy łoscypkami. Nieświadoma klientela wprawdzie je kupuje, ale czy to powinno dawać komukolwiek powody do zadowolenia? Moim zdaniem nie.

Polscy producenci chmielu często narzekają, że winnymi ich trudnej sytuacji są rząd niedający im wsparcia i koncerny piwne, które wolą chmiel z zagranicy. Wiele w tym racji, ale może warto niekiedy przyznać się do błędów? Przetwórcy chmielu wspominają, że zdarzało się, iż plantatorzy nie dostarczyli im chmielu mimo podpisanych umów kontraktacyjnych. Robili tak, ponieważ trafił do nich pośrednik, który zaproponował im wyższą cenę...

Wciąż dokucza także – i to niestety nie tylko w chmielarstwie – brak współpracy producentów. A przecież niewiele uda się wywalczyć, gdy nie mówi się jednym głosem.

Pierwsze zmiany na lepsze już widać. Duże firmy piwowarskie coraz chętniej sięgają po polski chmiel i - co nie mniej ważne - widzą powód, aby się tym chwalić. Może doczekamy się czasów, gdy na etykiecie jasnego pełnego będziemy mogli przeczytać, które krajowe odmiany chmielu zostały użyte do jego produkcji?

Być może za kilka lat powstanie turystyczny szlak łączący chmielowe plantacje na Lubelszczyźnie? O tym, że taka forma spędzania czasu zaczyna się podobać Polakom świadczą winiarskie trasy i rozkwit enoturystyki w województwach lubuskim, małopolskim i podkarpackim, gdzie odrodziło się polskie winiarstwo.

Tak było właśnie ostatnio na Lubelszczyźnie, której znakiem rozpoznawczym są chmielowe plantacje. Na region ten przypada niemal 90 proc. produkcji chmielu w Polsce, która jest jego piątym producentem na świecie. Jak dużo Polaków o tym wie? Idę o zakład, że jest ich mniej niż tych, którzy są w stanie skojarzyć Szkocję z whisky, szampana z Francją, fetę zaś z Grecją. Dziwi to tym bardziej, że wypijamy już niemal 100 litrów piwa na osobę, co daje nam miejsce w światowej czołówce miłośników chmielowego trunku.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, jako kandydat PiS w wyborach prezydenckich, nie daje zwycięstwa KO
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jak powinna wyglądać polska strategia migracyjna
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Czy huragan na Florydzie zdecyduje o wyborach w USA?
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Jak Kinga Gajewska wydzwaniała do mnie po krytycznym komentarzu
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Komentarze
Pyrrusowe zwycięstwo koalicji w sprawie Pauliny Matysiak