Bogusław Chrabota: Stambuł – zasadzka czy szansa dla Zełenskiego?

W dobie rządów Trumpa negocjacje w Stambule dadzą do ręki więcej atutów Putinowi niż Zełenskiemu. Ukraina musi grać bardzo ostrożnie, by wsparcie Zachodu nie przegrało z oportunizmem obecnego prezydenta USA.

Publikacja: 12.05.2025 18:50

Bogusław Chrabota: Stambuł – zasadzka czy szansa dla Zełenskiego?

Foto: REUTERS/Ludovic Marin

Donald Trump zapowiada „wielki tydzień” w międzynarodowej polityce. I zapewne ma na myśli nie tylko złagodzenie relacji celnych z Chinami. Choć te ostatnie, jeśli w istocie dojdzie do korekt w obłożonym restrykcjami światowym handlu, mogą dać Ameryce i reszcie globu realny oddech i ożywić przygasłą ostatnio koniunkturę. Reakcja giełd na zawieszenie wojny celnej byłaby z pewnością entuzjastyczna. A gdyby doszło do zawieszenie broni także w wojnie Moskwy z Kijowem? Trudno wręcz wyobrazić sobie skalę takiej hossy. Czy jest możliwa?

Bez wątpienia ten tydzień może przynieść jakąś odpowiedź. Okoliczności wyjściowe są obiecujące. Liderzy Europy z poparciem Trumpa zażądali od Rosji zaakceptowania 30-dniowego zawieszenia broni i zaszantażowali Moskwę nowymi sankcjami. Putin oferty nie tylko nie odrzucił, ale zaproponował bezpośrednie rozmowy z Ukrainą już 15 maja w Stambule. Kilka godzin później Wołodymyr Zełenski wykazał się refleksem i zasugerował Putinowi osobiste spotkanie. W ten sposób wywrócił stolik, bo zaakceptował możliwość negocjacji z Moskwą bez wstępnego zawieszenia broni.

Co może Putin w Stambule zyskać, co stracić?

Co to znaczy dla Putina? Teoretycznie jest w ślepej uliczce, bo zignorowanie „gestu dobrej woli” Zełenskiego naraziłoby go na sankcje i irytację Trumpa. Irytację, która może zmienić się w większe zaangażowanie Stanów po stronie Kijowa. Tyle że w Moskwie świetnie wiedzą, że dla 47. prezydenta USA równie ważne jak polityczne realia są puste gesty i gra pozorów. Dlatego piszę o „teoretycznej” ślepej uliczce.

Czytaj więcej

Nocne wystąpienie Władimira Putina. Zaproponował Ukrainie „rozmowy bez warunków wstępnych”

Putin zapewne Stambułu nie zlekceważy (choć osobiście pewnie się tam nie pojawi), ale wykorzysta go do własnej układanki. Co to za gra? Dość prosta; w Moskwie boją się sankcji, bo te dewastują coraz bardziej słabnącą gospodarkę. Przydałaby się chwila ulgi i Stambuł może w tym pomóc.

Po wtóre negocjacje posłużą do twardej gry nie w sprawach, które – przynajmniej dla Trumpa – są zamknięte, czyli gwarancji, że zdobycze terytorialne zostaną przy Moskwie, ale przede wszystkim do podtrzymania dotychczasowych żądań wobec Ukrainy. To kwestia rezygnacji Kijowa z marzeń o NATO, integracji z Zachodem, rozbrojenie, neutralność i zmiany ustrojowe. Ale i te żądania to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę Putinowi zależy na sukcesie, którym byłoby wykluczenie jakichkolwiek reparacji i rozliczeń za zbrodnie wojenne, odmrożenie rosyjskich aktywów i powrót do zasady „bussines as usual” w relacjach z Zachodem.

Na czym polega ryzyko Zełenskiego?

Dla Waszyngtonu to zapewne cena, którą można zapłacić. Dla stolic europejskich? Jeśli Donald Trump pójdzie na te warunki, to zapewne, choć bez specjalnej satysfakcji, też zdecydują się pójść tą ścieżką. W ten sposób Putin potwierdzi zwycięstwo Rosji w specjalnej operacji wojskowej, co już zdążył ogłosić podczas  defilady wojskowej na placu Czerwonym 9 maja.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Nadchodzi moment prawdy dla Putina. Zatrzyma wojnę czy postawi świat nad przepaścią?

Kto ponosi ryzyko Stambułu? Przede wszystkim Zełenski. Po pierwsze dlatego, że negocjując z Putinem (albo jego przedstawicielem), złamałby swój własny dekret z jesieni 2022 roku o zakazie negocjacji z prezydentem Rosji, po wtóre, wchodząc na ryzykowną ścieżkę, która może prowadzić do pogorszenia sytuacji bezpieczeństwa państwa.

Ryzyko ponosi również Zachód. Bo co prawda może zostać w ten sposób przerwana ukraińska rzeź, ale prezydent Rosji może otrzymać legitymację do dalszych rządów i spokojnego przygotowania się do kolejnych kroków przeciw Kijowowi i jego sojusznikom.

 

Donald Trump zapowiada „wielki tydzień” w międzynarodowej polityce. I zapewne ma na myśli nie tylko złagodzenie relacji celnych z Chinami. Choć te ostatnie, jeśli w istocie dojdzie do korekt w obłożonym restrykcjami światowym handlu, mogą dać Ameryce i reszcie globu realny oddech i ożywić przygasłą ostatnio koniunkturę. Reakcja giełd na zawieszenie wojny celnej byłaby z pewnością entuzjastyczna. A gdyby doszło do zawieszenie broni także w wojnie Moskwy z Kijowem? Trudno wręcz wyobrazić sobie skalę takiej hossy. Czy jest możliwa?

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: A jeśli to Trzaskowskiego popiera Trump?
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Nadchodzi moment prawdy dla Putina. Zatrzyma wojnę czy postawi świat nad przepaścią?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Leon XIV. Papież ery sztucznej inteligencji
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump rozmawia z Kijowem. Czy Zachód znów jest zjednoczony?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem