Donald Trump zapowiada „wielki tydzień” w międzynarodowej polityce. I zapewne ma na myśli nie tylko złagodzenie relacji celnych z Chinami. Choć te ostatnie, jeśli w istocie dojdzie do korekt w obłożonym restrykcjami światowym handlu, mogą dać Ameryce i reszcie globu realny oddech i ożywić przygasłą ostatnio koniunkturę. Reakcja giełd na zawieszenie wojny celnej byłaby z pewnością entuzjastyczna. A gdyby doszło do zawieszenie broni także w wojnie Moskwy z Kijowem? Trudno wręcz wyobrazić sobie skalę takiej hossy. Czy jest możliwa?
Bez wątpienia ten tydzień może przynieść jakąś odpowiedź. Okoliczności wyjściowe są obiecujące. Liderzy Europy z poparciem Trumpa zażądali od Rosji zaakceptowania 30-dniowego zawieszenia broni i zaszantażowali Moskwę nowymi sankcjami. Putin oferty nie tylko nie odrzucił, ale zaproponował bezpośrednie rozmowy z Ukrainą już 15 maja w Stambule. Kilka godzin później Wołodymyr Zełenski wykazał się refleksem i zasugerował Putinowi osobiste spotkanie. W ten sposób wywrócił stolik, bo zaakceptował możliwość negocjacji z Moskwą bez wstępnego zawieszenia broni.
Co może Putin w Stambule zyskać, co stracić?
Co to znaczy dla Putina? Teoretycznie jest w ślepej uliczce, bo zignorowanie „gestu dobrej woli” Zełenskiego naraziłoby go na sankcje i irytację Trumpa. Irytację, która może zmienić się w większe zaangażowanie Stanów po stronie Kijowa. Tyle że w Moskwie świetnie wiedzą, że dla 47. prezydenta USA równie ważne jak polityczne realia są puste gesty i gra pozorów. Dlatego piszę o „teoretycznej” ślepej uliczce.
Czytaj więcej
Władimir Putin ogłosił, że Rosja jest gotowa do wznowienia bezpośrednich rozmów z Ukrainą, bez wa...
Putin zapewne Stambułu nie zlekceważy (choć osobiście pewnie się tam nie pojawi), ale wykorzysta go do własnej układanki. Co to za gra? Dość prosta; w Moskwie boją się sankcji, bo te dewastują coraz bardziej słabnącą gospodarkę. Przydałaby się chwila ulgi i Stambuł może w tym pomóc.