Zadowolony po debacie w Telewizji Republika może być przede wszystkim ten czwarty – Szymon Hołownia. Gdy wydawało się, że jego kampania zmierza ku katastrofie, a niektóre sondaże sugerowały, że wkrótce może zacząć walczyć nie o trzecie miejsce ze Sławomirem Mentzenem, lecz o czwarte z Magdaleną Biejat, trzy prezydenckie debaty podały mu tlen. Widać, że Hołownia potrafi w warunkach debaty zapanować nad stresem. Potrafi i sypnąć faktami, by podkreślić swoją merytoryczność (jak wtedy, gdy wymieniał połączenia kolejowe, których PiS nie uruchomił, mimo składanych obietnic), kiedy trzeba – potrafi zaatakować, ale unika przy tym nadmiernej agresywności, która zazwyczaj robi złe wrażenie na widzach. Wobec nieobecności na debacie Trzaskowskiego i Magdaleny Biejat, jako jedyny przedstawiciel koalicji rządzącej musiał odpierać najwięcej ataków rywali – ale i z tym sobie poradził. Potrafił zarówno bronić dorobku rządu, jak i się od niego delikatnie dystansować (np. w kwestii tego, czy Telewizja Polska jest w miejscu, w którym powinna być). Potrafił też dostosowywać przekaz do audytorium – świadom tego, że widzowie TV Republika to w dużej części elektorat PiS, przywoływał słowa Lecha Kaczyńskiego, mówił o dumie z polskiego munduru i konieczności równomiernego rozwoju Polski. Występ w debacie Telewizji Republika powinien mu pomóc odrobić część sondażowych strat do Mentzena.