Jeśli sensację wywołuje fakt, że podczas zaprzysiężenia ministra pełnomocnika do spraw odbudowy po powodzi prezydent życzył nominatowi powodzenia i uścisnął mu dłoń, a premier podziękował za ten gest i również się do prezydenta uśmiechnął, to widzimy, jak fatalne, plemienne obyczaje stały się normą w naszej polityce. I w ogóle wszyscy wydają się zaskoczeni, że coś, co powinno być zupełnym standardem w normalnym państwie, staje się wyjątkiem. Wszak nikt nie kwestionuje ani mandatu premiera do sprawowania swojej funkcji w wyniku wyborów z 2023 roku. Także mandat prezydenta – mimo zarzutów o to, że kampania 2020 roku nie była w pełni uczciwa – nie jest przez rządzących kwestionowany.
PiS zachowuje się, jakby najważniejszym wydarzeniem politycznym za kilka miesięcy nie były wybory prezydenckie. A żeby w nich coś znaczyć, trzeba powalczyć o głosy połowy Polaków. To zupełnie inny cel niż kontentowanie najtwardszego elektoratu spiskowymi teoriami o fałszowaniu przez rząd danych o liczbie śmiertelnych ofiar powodzi.
Nie tylko powódź. Gdzie jeszcze Andrzej Duda współpracuje z rządem
A jednak okazuje się, że są sprawy, które tak skrajnie różnych polityków jak Andrzej Duda i Donald Tusk są w stanie połączyć. I czymś takim jest walka ze skutkami powodzi. Zresztą prezydent, który i w poprzednim tygodniu dziękował Tuskowi za zaangażowanie w pomoc powodzianom, gdy sam odwiedzał Dolny Śląsk, w pewnym sensie odpowiedział na apel premiera. Bo to było w ostatnim tygodniu głównym przesłaniem Donalda Tuska, który zapowiedział projekt Odbudowa Plus (nazwa zresztą wzięta żywcem ze słowotwórstwa poprzednich ośmiu lat). Dolny Śląsk będzie jeszcze piękniejszy, jeszcze nowocześniejszy niż przed powodzią, ale wymagać to będzie nie politycznej wojny, ale współpracy.
Zresztą są przestrzenie, w których współpraca między koalicją rządzącą a prezydentem układa się znakomicie. Prezydent komplementował wystąpienie Radosława Sikorskiego na forum ONZ, na którym ten demaskował kłamstwa rosyjskiego przedstawiciela w Nowym Jorku. Podkreślał, że mimo różnic i on, i Sikorski „współdziałają dla Polski”. Oczywiście nie zmienia to faktu, że toczy się głęboki spór o obsadę ambasadorów. Ale – jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej” – w dwóch sprawach rząd i prezydent są w pełnym kontakcie: wojny w Ukrainie i strategicznych relacji z USA. Nawet uszczypliwości Sikorskiego na temat ewentualnego spotkania Dudy z Donaldem Trumpem nie zmieniają faktu, że strona rządowa jest na bieżąco informowana o kontaktach zaplecza prezydenta z zapleczem Trumpa. Bo zarówno Donald Tusk, jak i Radosław Sikorski doskonale zdają sobie sprawę, że – choć woleliby, aby to Kamala Harris wygrała wybory prezydenckie w USA – w przypadku wygranej Donalda Trumpa dobre relacje Dudy z nim mogą zostać wykorzystane w interesie Polski.