Proszę mi darować to słowo; sądzę, że „grzebanie” przy koalicji Hołowni i PSL to z perspektywy wyników wyborów zabawa z zapałkami nad beczką prochu. I to nie ze względu na jakąś wyjątkową miętę do obu liderów. Znacznie ważniejsza jest przedwyborcza geografia polskiej sceny politycznej.
Formacja dość niefortunnie nazwana Trzecią Drogą uzupełnia ofertę opozycji, sytuując się na prawo od Koalicji Obywatelskiej i znacznie bardziej w centrum niż Konfederacja. Niezależnie od suflowanych przez obie wciąż skonfederowane partie sondaży, rozpad tego układu na pewno postawiłby wynik wyborczy obu parterów pod poważnym znakiem zapytania. A nieprzekroczenie progu pięciu procent przez działające osobno sztaby ostatecznie odebrałoby matematyczne szanse opozycji na wygraną.