Wedle tego komunikatu w Rzymie zbadano dokumentację, którą po swojej ubiegłorocznej wizycie w Polsce przedłożył kard. Angelo Bagnasco – hierarcha wyznaczony do zbadania zarzutów stawianych b. metropolicie krakowskiemu. „Analiza zebranej dokumentacji pozwoliła ocenić te działania kard. Stanisława Dziwisza jako prawidłowe i w związku z tym Stolica Apostolska postanowiła dalej nie procedować” – stwierdzono w oficjalnym piśmie.
Decyzja Stolicy Apostolskiej wzbudziła mieszane uczucia. Z jednej strony sam kardynał dziękuje za sprawiedliwą ocenę sprawy, z drugiej zaś podnoszą się głosy, że od początku wiadomym było, że nikt w Watykanie nie pozwoli na to, by byłemu sekretarzowi Jana Pawła II spadł choćby jeden włos z głowy. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z ochroną człowieka, który wie dużo, i dużo ma także za uszami. Tymczasem sprawa kardynała nie jest wcale taka zerojedynkowa jaką na pierwszy rzut oka się wydaje. Medialne zamieszanie wokół krakowskiego hierarchy przypomina bowiem nieco proces gotowania zupy „śmietnik”, której podstawę stanowi wprawdzie kawałek mięsa, ale do garnka wrzuca się wszystko co akurat znajduje się pod ręką. W zupie a'la Dziwisz lądują zatem sprawy dotyczące arcybiskupa Juliusza Paetza, byłego kard. Theodora McCarrika, Marciala Degollado, ks. Jana W. (byłego proboszcza z Międzybrodzia Bialskiego, który wykorzystywał seksualnie m.in. Janusza Szymika), a także inne, o których wiedza nasza jest bardzo skromna. Nieistotny wydaje się przy gotowaniu tej zupy fakt, że produkty pochodzą z różnych ogrodów, nie liczy się ostateczny smak zupy. Ważne, że dogotuje się mięso.