W ciągu ostatnich pięciu lat liczba odmów szczepień dzieci zwiększyła się ponaddwukrotnie – wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny. W 2016 r. odnotowano 23 tys. uchyleń, w 2020 r. już 50,5 tys. Dane za 2021 r. nie są jeszcze dostępne.
Jednak niezaszczepione dzieci to tylko niewielki odsetek wszystkich maluchów – co roku rodzi się ok. 350 tys. dzieci. Przy tak wysokim poziomie zaszczepienia wciąż możemy mówić o odporności populacyjnej na najpowszechniejsze choroby zakaźne. Z danych epidemicznych wynika, że w Polsce nie ma żadnych przypadków zachorowań na polio, tężec czy błonicę. Pojawiają się za to pojedyncze zakażenia krztuścem, odrą czy różyczką. W przypadku ospy zakażeń jest już blisko 30 tys., podczas gdy rok temu było ich o ponad połowę mniej.
Czytaj więcej
Rząd wystraszył się epidemii gruźlicy i odry z Ukrainy. Będzie szczepił wszystkich chętnych uchodźców i wolontariuszy.
Do niedawna antyszczepionkowcy tłumaczyli, że jednym z powodów niepoddawania się obowiązkowi szczepień jest fakt, że w Polsce te choroby nie występują, więc nie opłaca się ryzykować powikłań. Podkreślali, że co prawda polio jest odnotowywane w Ukrainie, ale to zapewne zakażenie poszczepienne. Tak samo jak w przypadku gruźlicy czy odry.
Problem w tym, że Ukraina jest krajem z aktywnym ruchem antyszczepionkowym, a poziom zaszczepienia w zależności od regionu, wieku i chorób waha się tam między 60 a 80 proc. A to nie daje powszechnej odporności.