Jak groźną, wiemy z doświadczeń mieszkańców separatystycznych republik, a zwłaszcza z Krymu. A wcześniej Czeczenii, w której walka z rzekomym terroryzmem sprowadzała się do terroryzmu państwowego stosowanego wobec mieszkańców zbuntowanej republiki. Podobnie było na Krymie, gdzie rosyjska administracja i służby specjalne, natychmiast po zajęciu półwyspu zaczęły regularną eksterminację potencjalnych przeciwników przypisując im publicznie przygotowywanie aktów terroru. Szczególnie intensywne represje podjęto wobec mniejszości tatarskiej, której liderzy szybko trafili do więzień, zostali zmuszeni do opuszczenia Krymu lub po prostu „zniknęli”. Do wczoraj ich liderzy wraz ze zlikwidowanym na półwyspie samorządem (Medżlisem) działali z terytorium Ukrainy. Po rozpoczęciu przez Rosję wojny na Ukrainie z pewnością – jako wroga Rosjanom mniejszość – będą musieli ewakuować się zagranicę.

Wracając do groźnych zapowiedzi jakie wybrzmiały ze słów Putina, po możliwym (choć wcale jeszcze nie przesądzonym) zajęciu Ukrainy Rosjanie z pewnością będą próbowali dokonywać tam podobnych działań. „Demilitaryzacja” oznacza systemowy represje przeciwko wojskowym i ich rodzinom. Zagrożeni będą zwłaszcza żołnierze jednostek, które podjęły walkę z Rosjanami. Należy się spodziewać masowych aresztowań i deportacji tych ludzi – zgodnie z uświęconą tradycją – w głąb Rosji. Liderzy i dowódcy ukraińskiej armii – o ile nie wybiorą emigracji – trafią z pewnością po sfingowanych procesach za kraty. Nie można też wykluczyć innej specjalności Kremla, eksterminacji przeciwników politycznych rękami „nieznanych sprawców”. Podobnie trzeba rozszyfrować zapowiedź kryjącą się za słowem „denazyfikacja”. Ta z kolei zapowiada brutalną akcję przeciwko ukraińskim elitom ze świata polityki, choć nie tylko.

Putin przechodzi do historii jako bandyta. Nie zapomni mu tych zbrodni ani Ukraina, ani wolny świat, ani sama Rosja.

Kogo Kreml uzna za nazistów, to sprawa czysto uznaniowa. To trochę jak zapowiedź wyłapywania „innych”. A kto to jest „inny”? Może nim być polityk dowolnej partii, deklarujący niechęć do Moskwy i Putina pisarz, nauczyciel akademicki, czy reżyser teatralny. Do worka „nazizmu” można wrzucić każdego. I dlatego ta zapowiedź brzmi tak wyjątkowo złowrogo. Putin użył tego słowa celowo, by wystraszyć wszystkich swoich przeciwników. Stąd powszechna panika w Kijowie, która w przypadku przejęcia stolicy przez wojsko rosyjskie, skończy się tak jak ucieczka mieszkańców Kabulu po zajęciu miasta przez talibów.

Nie chcę przesądzać tu już dziś losów niepodległości Ukrainy, tylko zilustrować, jakie mogą być skutki przejęcia kontroli nad nią przez marionetkową, ustanowioną przez Putina administrację. Dyktator zapewne ma już wydrukowane dekrety przedstawiające skład nowej rady ministrów, premiera, czy tymczasowego prezydenta. Zdrajców wolnej Ukrainy jest pewnie na pęczki, więc z ich pozyskaniem Putin nie będzie miał problemu. Będą mieli na rękach krew i nieszczęście swoich współobywateli. Choć nie tylko oni. Znajdą się w najbliższym towarzystwie człowieka, który całe to nieszczęście wywołał. Wydaje mu się, że właśnie przechodzi do historii własnego narodu złotymi zgłoskami. Ale to nieprawda. Przechodzi do historii jako bandyta. Nie zapomni mu tych zbrodni ani Ukraina, ani wolny świat, ani sama Rosja.