Jeden z najważniejszych komentarzy do wyrzucenia prezydenta Donalda Trumpa ze wszystkich mediów społecznościowych pojawił się na Twitterze w środę. „To niebezpieczny precedens, pokazuje bowiem, że jednostka lub korporacja może skutecznie kontrolować część debaty toczącej się w skali całego globu". Dlaczego akurat ten uważam za najważniejszy? Bo napisał go człowiek, który sam podjął decyzję o tym, by skasować konto Donalda Trumpa, czyli założyciel i dyrektor generalny Twittera Jack Dorsey. Podkreślił, że uważa swą decyzję za słuszną, ale jednocześnie świadczy ona o tym, że media społecznościowe poniosły porażkę, gdyż nie potrafiły zbudować przestrzeni, w której toczyłaby się „zdrowa debata".
W odruchu sprzeciwu wobec cenzorskich zapędów właścicieli platform społecznościowych premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że chce, aby Polska wprowadziła przepisy, których będą musiały przestrzegać również zagraniczne koncerny, i będzie chciał sprawę uregulować na poziomie Unii Europejskiej. „O tym, które poglądy są słuszne, a które nie, nie mogą decydować za nas algorytmy czy właściciele korporacyjnych gigantów" – napisał premier – o, ironio! – na Facebooku. Szef polskiego rządu ma rację. Nie można jednak zapominać i o innych, znacznie poważniejszych problemach.
Dlatego paradoksalnie cieszę się z decyzji Twittera, Facebooka, YouTube'a, Snapchata – by wymienić najważniejsze platformy – by czasowo lub na trwałe zawiesić konta Donalda Trumpa. Nie dlatego, bym uważał, że to dobre rozwiązanie. Przeciwnie, podobnie jak Dorsey uważam, że to szalenie niebezpieczny precedens. Ale może dzięki temu, co się stało, do szerszego grona osób dotrze to, jak mocno media społecznościowe zaczęły wpływać na nasze życie. A przede wszystkim, co zrobiły z naszą debatą publiczną.
Cenzurowanie polityków to jedno, ale problemy fake newsów, dezinformacji czy niszczenia niewinnym ofiarom życia za pomocą platform społecznościowych to nie mniej ważny temat. Kolejnym jest kwestia tzw. zdrowia publicznego. Wiemy doskonale, że media społecznościowe uzależniają, i to w pełnym tego słowa znaczeniu, świadomie stosując techniki, które mają sprawić, byśmy poświęcali im jak najwięcej uwagi,
co szczególnie u osób młodych może prowadzić do poważnych problemów. Jednocześnie – jak mówił niedawno w rozmowie ze mną Christopher Wylie, który ujawnił światu aferę Cambridge Analytica