Oznacza bowiem, że jest jeszcze dla nich nadzieja. Pacjent rokuje wyzdrowienie. Inaczej nie opłacałoby się wydawać gigantycznych środków na walkę o jego życie na tym oddziale.
Inni, u których szanse są mniejsze, dogorywają na oddziałach zwykłych. Oddziały intensywnej terapii to zazwyczaj, nawet w bardzo dużych szpitalach, zaledwie kilka łóżek, właśnie ze względu na wysokie koszty ich utrzymania. Pracujący tam lekarze anestezjolodzy i inni mają status elitarnych żołnierzy jednostek specjalnych. Bez przerwy walczą o czyjeś życie. Dla chorych jest wszystko co najlepsze i najdroższe, bo na tym właśnie polegają realizowane tam procedury. Często się nie udaje. Najdroższy sprzęt nie daje rady, pacjent nie ma sił walczyć i umiera. Ale czasem też opuszcza oddział intensywnej terapii i trafia na kardiologię czy gastrologię, by tam dochodzić do siebie i leczyć się dalej. Otrzymuje drugą szansę.