Jerzy Haszczyński: Jedna ofiara nie wystarczy. Kto kolejny?

Jeżeli USA, jako lider NATO, ulegną ultimatum w sprawie Ukrainy, usłyszą następne. One będą dotyczyć państw członkowskich sojuszu. To logika wschodniego imperium, które krok po kroku niszczy obecny porządek światowy.

Publikacja: 02.12.2021 19:02

Jerzy Haszczyński: Jedna ofiara nie wystarczy. Kto kolejny?

Foto: Mikhail Metzel / SPUTNIK / AFP

Ważą się losy naszego bezpieczeństwa. Czyli przyszłości Polski i całego regionu. Nie ma w tym przesady, choć chyba każdy by chciał, aby była. Waży się bowiem to, czy to Kreml będzie decydował o tym, co może, a czego nie może Zachód.

Pozornie chodzi o Ukrainę. W rzeczywistości o zezwolenie możnych Zachodu na odrodzenie moskiewskiego imperium, które granice i strefy wpływów określi sobie samo. Nie tylko na terenach, które Kreml postrzega jako elementy ruskiego miru, wschodniosłowiańskiej cywilizacji pod swoim przewodnictwem.

Czytaj więcej

Rozmowy Rosja-USA w Sztokholmie: Ukraina zapłaci za pokój?

Władimir Putin postawił ultimatum: nie rozpocznę inwazji na Ukrainę, jeżeli dostanę gwarancje, że Ukraina nigdy nie znajdzie się w NATO. On wie, że w dającej się przewidzieć przyszłości, czyli dłużej, niż on będzie rządził, Ukraina nie ma szans na członkostwo, choć sojusz obiecał jej to w 2008 r.

Wie też, że NATO podejmuje decyzje jednogłośnie, a niechętnych do dalszego rozszerzenia na wschód jest co najmniej kilka państw członkowskich. Nie dotyczy to zresztą tylko rozszerzenia NATO, ale też Unii Europejskiej, w której również obowiązuje zasada jednomyślności.

Czytaj więcej

Putin ostrzega Zachód: Wojsko NATO na Ukrainie to czerwona linia dla Rosji

Nie chodzi mu tylko o utrzymanie Ukrainy poza najważniejszymi zachodnimi instytucjami. To, mimo słów otuchy, które Kijów słyszy z niektórych stolic, Putin ma. Chodzi przede wszystkim o podważenie wiary w NATO. Pokazanie, że to nie sojusz decyduje, lecz tylko rzuca obietnice na wiatr. Jeżeli USA, jako lider NATO, ulegną ultimatum w sprawie Ukrainy, usłyszą następne. One będą dotyczyć państw członkowskich sojuszu. Nawet już dotyczą, bo Kreml żąda wstrzymania wzmacniania wschodniej flanki NATO.

Potem zachce decydować o tym, jakim żołnierzom wolno stacjonować w państwach bałtyckich czy w Polsce. Może się upomni o to, by obwód kaliningradzki nie musiał już się czuć taki odizolowany od reszty Rosji.

A później jeszcze o coś. Ten proces jest nie do powstrzymania. To logika wschodniego imperium, które krok po kroku niszczy obecny porządek światowy.

Zagrożenie do Polski nie przyjdzie jutro, nawet pojutrze. Ale będziemy żyli w jego cieniu przez lata, studiując mapy i książki historyczne.

Ważą się losy naszego bezpieczeństwa. Czyli przyszłości Polski i całego regionu. Nie ma w tym przesady, choć chyba każdy by chciał, aby była. Waży się bowiem to, czy to Kreml będzie decydował o tym, co może, a czego nie może Zachód.

Pozornie chodzi o Ukrainę. W rzeczywistości o zezwolenie możnych Zachodu na odrodzenie moskiewskiego imperium, które granice i strefy wpływów określi sobie samo. Nie tylko na terenach, które Kreml postrzega jako elementy ruskiego miru, wschodniosłowiańskiej cywilizacji pod swoim przewodnictwem.

Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem