Jerzy Haszczyński: Samotna Ukraina

Rosja jest militarnie gotowa do inwazji na Ukrainę. Taki przekaz płynie i z USA, i z centrali NATO. Jeżeli zaatakuje, Ukraińcy w zasadzie będą musieli się bronić sami.

Publikacja: 28.11.2021 18:39

Jerzy Haszczyński: Samotna Ukraina

Foto: AFP

Być może, choć i to nie jest pewne, Kijów doczeka się poważnych dostaw amerykańskiej broni. Na pewno już się doczekał pomocy wywiadowczej. Ale na więcej nie może liczyć.

Nie znaczy to, że Zachód nie wyciągnął lekcji z poprzednich ataków Rosji na sąsiadów, zwłaszcza na Ukrainę w 2014 r. Nikt nie ma złudzeń co do imperialnych zakusów Moskwy. Prawie każde państwo Zachodu odczuło też skutki wrogich działań rosyjskich – od ataków hakerskich, przez zamachy bronią chemiczną czy wysadzanie arsenałów, po szantaż energetyczny.

Czytaj więcej

USA nie pójdą na wojnę

Władimir Putin wciąż wymyśla jakiś kryzys uderzający w Europę. A po chwilowym oburzeniu zwycięża przekonanie, że z Rosją trzeba postępować pragmatycznie. Czyli ustępować, mimo świadomości, komu się ustępuje. Teraz amerykańskie media sugerują, że za inwazję Rosjan mogą dotknąć wyjątkowo dotkliwe sankcje, w tym finansowe. Choć nie wiadomo, czy do USA dołączyłyby się najważniejsze państwa Europy. Jednak wizja najdotkliwszych sankcji raczej nie przestraszy Putina. Wziął je pod uwagę. Imperialny cel jest ważniejszy. I wie, że najlepiej go zrealizować w najbliższych miesiącach, gdy Zachód zmaga się z pandemią, kłopotami z dostawami potrzebnych w zimie surowców, rosnącymi cenami, niepokojami społecznymi.

O tym, że Ukraina musi się sama bronić przed agresją, powiedział kilka dni temu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Co prawda ma dostać polityczną pomoc państw sojuszu, a nawet „praktyczną", ale nie wiadomo, co to ma znaczyć.

Mimo wszystkich lekcji, których udzielił Putin, Ukraina nie może się łudzić, że Zachód będzie za nią umierał. Nie jest członkiem NATO, choć na szczycie sojuszu w 2008 r. w Bukareszcie powiedziano jej, że będzie. Jeszcze 14 lat wcześniej obiecano, że będzie bezpieczna, a jej granice nienaruszalne. Uczyniły to, w memorandum budapeszteńskim, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i – co kluczowe – Rosja. W zamian za rezygnację z broni atomowej Ukraina miała się nie martwić o to, czy ktoś ją zaatakuje. Nawet groźby miały być niedopuszczalne, a co dopiero aneksja Krymu czy rozpętanie wojny w Donbasie.

Memorandum zostało złamane i poza zrozpaczonymi Ukraińcami nikt się tym specjalnie nie przejął. Obietnica członkostwa w NATO tkwi w archiwum. I Putin zrobi wszystko, by pozostała tam na zawsze. Inwazja by mu w tym pomogła. Do pozostawienia Ukrainy poza Zachodem wystarczy sprzeciw jednego zachodniego państwa. Skłonnych do niedrażnienia Kremla nie brakowało i wcześniej, w spokojniejszych czasach. W dramatycznych będzie ich więcej.

Być może, choć i to nie jest pewne, Kijów doczeka się poważnych dostaw amerykańskiej broni. Na pewno już się doczekał pomocy wywiadowczej. Ale na więcej nie może liczyć.

Nie znaczy to, że Zachód nie wyciągnął lekcji z poprzednich ataków Rosji na sąsiadów, zwłaszcza na Ukrainę w 2014 r. Nikt nie ma złudzeń co do imperialnych zakusów Moskwy. Prawie każde państwo Zachodu odczuło też skutki wrogich działań rosyjskich – od ataków hakerskich, przez zamachy bronią chemiczną czy wysadzanie arsenałów, po szantaż energetyczny.

Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem