Kiedy Kamiński stał się dla polityków PO “winnym’? Czy już wtedy, gdy aresztowano doktora G.? Czy dopiero, gdy zatrzymano posłankę PO Beatę Sawicką? Na pewno było to jeszcze przed wyborami.
Po 21 października nowa władza zaczęła intensywnie szukać na Mariusza Kamińskiego paragrafu. Politycy Platformy najpierw rozważali uchwalenie nowych przepisów, które pozwolą im na powołanie swojego szefa CBA. Potem pojawiła się idea skorzystania z obowiązującej ustawy: sugerowano, aby odwołać Kamińskiego za to, że nie wykazuje “nieskazitelnej postawy moralnej”, albo za to, że uczestniczy w działalności na rzecz jednej z partii.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wszystkie te pomysły są tylko wytrychami, które mają otworzyć Platformie Obywatelskiej drzwi do CBA. Zanim jednak premier Donald Tusk zechce skorzystać z któregoś z nich, warto, aby przypomniał sobie parę faktów z przeszłości.
Po pierwsze: że PO wspólnie z PiS głosowała za ustawą wymyśloną tak, aby szef CBA był niezależny od politycznych wpływów, a więc, aby było bardzo trudno odwołać go ze stanowiska.
Po drugie: że politycy PO domagali się wtedy, aby szefem CBA był człowiek związany z opozycją. Miało to gwarantować, że będzie uczciwie kontrolował rządzących (w podobnym tonie wypowiedział się parę dni temu w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” Waldemar Pawlak).