Otwarcie sporu o małżeństwa gejów

Słuchając afektowanych deklaracji, wygłaszanych w poniedziałek w Warszawie przez parę homoseksualistów Brendana Faya i Toma Moultona, można było odnieść wrażenie, że padli oni ofiarą jakiegoś skandalicznego naruszania ich prywatności.

Aktualizacja: 01.04.2008 06:56 Publikacja: 31.03.2008 22:52

Gdyby obaj panowie na serio bronili prawa do swojej prywatności, nie zaprosiliby na swój ślub reporterów. Wtedy jednak rozgłos im nie przeszkadzał. Zresztą zazwyczaj organizacje gejowskie nagłaśniają tego typu uroczystości na potęgę, traktując je jako dowód postępu i nowoczesności. Gdy jednak migawki z ich ślubu wykorzystano inaczej, niż oni sami by sobie życzyli, homoseksualna para z Nowego Jorku szybko wykreowała się na ofiary medialnego linczu.

Dziś obrońcy Faya i Moultona nie mogą się zdecydować, czy bronią ludzi unikających rozgłosu, czy też prezentują panów, którzy z przyjemnością przyjmują zaproszenia na polskie tournée obejmujące konferencje prasowe, spotkania z organizacjami gejowskimi, telewizyjny talkshow czy wreszcie żądanie audiencji u prezydenta Polski.

Wraz z ich wizytą do naszego kraju wkroczył spór o legalizację homozwiązków. To zresztą nic nowego. W wielu krajach na Zachodzie najpierw spór ten był wygrywany w mediach, a dopiero potem zmiany w mentalności zbiorowej skłaniały polityków do sankcjonowania ich w prawie.

Trzeba też pamiętać, że spór ten sytuuje się na pograniczu polityki i medialnego show – dlatego nowojorską parę zaprasza TVN, a jednocześnie politycznego wsparcia udziela jej SLD. Dziś obóz lewicowoliberalny przekonuje, że nie ma żadnego związku między Kartą praw podstawowych a legalizacją w Polsce małżeństw osób tej samej płci. Gdy zaś takie obawy wyrażają politycy prawicy, wtedy piętnuje się ich za wywoływanie nierealnych lęków.

Co się jednak stanie, jeśli za jakiś czas Karta zostanie przyjęta, a organizacje gejowskie do europejskich trybunałów zaczną skarżyć zakaz zawierania przez homoseksualistów małżeństw? A co się stanie, jeśli trybunały będą przychylać się do ich żądań?

Dziś panowie Fay i Moulton nie podnoszą jeszcze wprost postulatu legalizacji związków jednopłciowych w polskim prawie. Taką taktykę Lech Wałęsa nazywał kiedyś mądrością etapu – na jakim etapie zatem i kiedy goście z Nowego Jorku przyjadą do Polski ponownie, tym razem z wypisanym na sztandarach hasłem legalizacji homomałżeństw nad Wisłą? Więcej szczerości, panowie!

Skomentuj na blog.rp.pl

Gdyby obaj panowie na serio bronili prawa do swojej prywatności, nie zaprosiliby na swój ślub reporterów. Wtedy jednak rozgłos im nie przeszkadzał. Zresztą zazwyczaj organizacje gejowskie nagłaśniają tego typu uroczystości na potęgę, traktując je jako dowód postępu i nowoczesności. Gdy jednak migawki z ich ślubu wykorzystano inaczej, niż oni sami by sobie życzyli, homoseksualna para z Nowego Jorku szybko wykreowała się na ofiary medialnego linczu.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń