Jako konsument czekam na sklepy, które zaczną reklamować się hasłem „tu się rozdaje darmowe reklamówki”, i obiecuję, że będę kupować tylko tam (a zostawiam w sklepach sporo).

Skojarzeniom moim towarzyszy coraz wyraźniejsze wspomnienie, że ilekroć w Peerelu czegoś brakowało, to zły okazywał się nie sam brak, tylko społeczeństwo. Na zasadzie: nie ma towarów w sklepach, bo pazerni ludzie wszystko wykupują. Od pewnego czasu słyszę od przedstawicieli rządzącej partii, że na polskich drogach jest tak niebezpiecznie nie dlatego, że są one wąskie, wyboiste i zatłoczone – tylko dlatego, że Polacy fatalnie jeżdżą. I że dla poprawy bezpieczeństwa trzeba im przykręcić śrubę, naustawiać nowych fotoradarów, podnieść grzywny, konfiskować prawa jazdy i samochody.

Owszem, Polacy jeżdżą źle. Dlatego że na wąskich drogach byle furmanka czy traktor blokuje człowieka na godzinę i gdy w końcu zdoła on zawalidrogę wyprzedzić, stara się nadrobić stracony czas. Poza tym trudno nie być na takich drogach wściekłym i zestresowanym i trudno, żeby się to nie odbijało na jeździe. To, jak Platforma Obywatelska swą indolencję w budowaniu obiecanych dróg usiłuje dziś pokryć pomstowaniem na złych kierowców, jest żałosne.

Pan premier raczył był szydzić z Kaczyńskiego, że tylko facet bez prawa jazdy może sądzić, iż fotoradary zastąpią nowe drogi. Nie wiem, czy Donald Tusk stracił prawo jazdy, ale zapewne zza kierownicy przeniósł się na tylne siedzenie rządowej limuzyny. A zmiana punktu siedzenia, wiadomo, pociąga za sobą zmianę punktu widzenia.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/07/20/punkt-siedzenia-premiera/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]