Przez długi czas sądziłem, że to brat bliźniak, ale w obliczu całkowitego niepodobieństwa światopoglądowego obu panów stawiam raczej na znany z powieści Marka Twaina motyw królewicza i żebraka.

Otóż królewicz Donald przechadzał się prawdopodobnie którąś z trójmiejskich promenad bez ochrony. Tam drogę zaszedł mu przypadkowy żebrak z lustrem. To znaczy – tak pomyślał władca, ale prawda tradycyjnie okazała się inna. Żebrak bowiem nie dysponował lustrem, lecz jedynie królewiczowską fizjonomią. "Cóż za przypadek" – pomyślał Donald, a że był już bardzo zmęczony rządzeniem i czytał Twaina, wpadł na diabelski pomysł tzw. podmianki. Sam ukrył się na gdańskim dworcu PKP w przebraniu żebraka, jego sobowtór zaś wprowadził się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wszyscy żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie parcie królewicza na szkło. Niestety, kiedy po trzydniowej podróży pociągiem do stolicy wyszedł z ukrycia, żebrak już brylował na salonach. Dlatego dziś głos zabierają na przemian.

Że zmyśliłem to wszystko? Proszę ocenić we własnym sumieniu. Królewicz Donald: – Polska jest zieloną wyspą i idzie przez kryzys jak burza. Żebrak Donald: – Musimy łatać budżet, więc rozwalamy reformę emerytalną. Królewicz: – Idziemy w stronę jednego okienka. Żebrak: – ZUS to firma naszych marzeń. Królewicz: – Mamy pełne zaufanie do Rosjan. Żebrak: – Rosyjski raport to ściema. Królewicz: – Nie poprzemy nikogo z prokuratorskimi zarzutami. Żebrak: – Jacek Karnowski to najlepszy kandydat w Sopocie. Królewicz: – Tragedia smoleńska wymaga superdelikatności. Żebrak: – Lepiej, żeby mnie niektóre wdowy nie wkurzały. Królewicz: – Przez Kaczyńskich benzyna będzie po 5 złotych. Żebrak: – Benzyna musi być po 5 złotych. Królewicz: – Zbudujemy drogi. Żebrak: – Nie zbudujemy. I tak dalej.

Przykłady można mnożyć, ale jedno jest ważne. Jakkolwiek by obu Tusków szachować, jakichkolwiek by używać forteli, porządzą jeszcze kopę lat. Bo nawet jeśli ludziom znudzi się wciskający kit królewicz, najlepszą na niego odtrutką będzie przecież szczery jak złoto w ruskiej plombie żebrak. Co ciekawe, temu ostatniemu Twain dał w swej powieści nazwisko "Canty". Nie wiem, jak to państwu powiedzieć, ale to się czyta "kanty". I moim zdaniem nie o fason spodni tu chodzi.