Reklama

Nie ruszać wyborczych ?procedur

Relacjonowane przez dzisiejszą „Rzeczpospolitą" nowe przepisy związane z wyborami, których uchwalenia chce grupa polityków Platformy, w oczywisty sposób grałyby na jej korzyść

Publikacja: 13.11.2012 19:44

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Z punktu widzenia procesu demokratycznego nie jest to samo w sobie złe. Bo dlaczego zwycięstwo jednej z wielkich partii, jeśli nie jest związane z wyborczymi fałszerstwami, samo w sobie miałoby być czymś gorszym niż zwycięstwo drugiego wielkiego ugrupowania?

Tyle teorii. Natomiast w polskiej praktyce rozważane zmiany odegrałyby niestety bardzo negatywną rolę. Bo w naszym kraju nieuchronnie podważyłyby zaufanie do samego procesu demokratycznego. Właściwie powinienem napisać: podważyłyby jeszcze bardziej, bo niestety zaufanie to już jest podważone. Społeczny poziom nieufności wobec wyborów jest spory, liczący się politycy potrafią sugerować, że ich rezultaty podane przez PKW nie są bynajmniej oczywiste. Jeszcze kilka miesięcy temu furorę robiło rzekome zdemaskowanie możliwości sfałszowania wyników polskich wyborów przez Rosjan (sprawa „rosyjskich serwerów" PKW)...

Tego rodzaju poglądy podziela zauważalny odsetek Polaków. Co oczywiście nie świadczy o prawdziwości takich intuicji (ja osobiście nie uważam ich za słuszne), mówi natomiast wiele o ostrości wewnątrzpolskich podziałów i powodowanego przez nie odrzucania państwa – jako nie swojego i niewiarygodnego – przez spore grupy wyborców.

Nie trzeba być szczególnie bystrym, by przewidzieć, co w kontekście tych nastrojów przyniosłoby wprowadzenie proponowanych przepisów. Głosowanie korespondencyjne (które nb. w putinowskiej Rosji jest procedurą naprawdę używaną do fałszowania wyników) i głosowanie dwudniowe nieuchronnie jeszcze bardziej upowszechnią teorię o nagminnym fałszowaniu wyborów. Na korzyść partii establishmentu, czyli PO, oraz współrządzącego PSL. Banałem jest stwierdzenie, że nie służyłoby to Polsce.

Banalne jest również stwierdzenie, że inna proponowana zmiana, czyli zakaz prowadzenia kampanii billboardowej, powodowałby wyborczą nierównowagę na korzyść partii lubianych przez media – czyli znów przede wszystkim Platformy.

Reklama
Reklama

Taka nierównowaga i tak istnieje, ale teraz inne ugrupowania mają możliwość bodaj częściowego obejścia jej – za pomocą klipów telewizyjnych i właśnie billboardów. Proponowana poprawka uniemożliwiałaby to. A w ten sposób nasza demokracja poczyniłaby krok w stronę utraty demokratycznej treści. Przy zachowaniu demokratycznej fasady, rzecz jasna.

Panie i panowie posłowie PO, nie ruszajcie wyborczych procedur. Może i utrwalilibyście w ten sposób swoją władzę. Ale ryzykujecie zarazem, że obudzicie się w rzeczywistości, która i dla wielu spośród was będzie bardzo niesympatyczna.

Z punktu widzenia procesu demokratycznego nie jest to samo w sobie złe. Bo dlaczego zwycięstwo jednej z wielkich partii, jeśli nie jest związane z wyborczymi fałszerstwami, samo w sobie miałoby być czymś gorszym niż zwycięstwo drugiego wielkiego ugrupowania?

Tyle teorii. Natomiast w polskiej praktyce rozważane zmiany odegrałyby niestety bardzo negatywną rolę. Bo w naszym kraju nieuchronnie podważyłyby zaufanie do samego procesu demokratycznego. Właściwie powinienem napisać: podważyłyby jeszcze bardziej, bo niestety zaufanie to już jest podważone. Społeczny poziom nieufności wobec wyborów jest spory, liczący się politycy potrafią sugerować, że ich rezultaty podane przez PKW nie są bynajmniej oczywiste. Jeszcze kilka miesięcy temu furorę robiło rzekome zdemaskowanie możliwości sfałszowania wyników polskich wyborów przez Rosjan (sprawa „rosyjskich serwerów" PKW)...

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama