Dla pełnego obrazu – pracę w tym czasie straci kolejne 200 tys. ludzi, dołączą do 2,3 milionowej rzeszy już obecnie bezskutecznie poszukujących etatu. W tej sytuacji będzie co siódmy Polak.

Teraz rzut oka na czołówki portali informacyjnych, telewizje, radiowe „jedynki". Wciąż tematem są: związki partnerskie, nieodebrany immunitet posła który gdyby miał honor sam by się go zrzekł, kto kogo lubi a kto się czubi w Platformie Obywatelskiej, transfery posłów z drugorzędnych do trzeciorzędnych klubów, zakłócony wykład pani profesor grożącej mi co tydzień wielkim palcem w jednym z tygodników. Ciut wcześniej pół Polski żyło matką Madzi.

Czy nie ma ważniejszych rzeczy? Czy nie powinniśmy bardziej pochylić się nad tym co na prawdę ważne? Choćby hamującą gospodarką, exodusem młodych za granicę, rosnącym bezrobociem, nieprzyjaznym dla obywateli i przedsiębiorców państwem, katastrofą demograficzną, kondycją młodego pokolenia, naszą sytuacją geopolityczną, niezależnością energetyczną, stanem armii czy naszego przemysłu? Poważnych pytań i wyzwań mamy aż nadto.

Pytanie skąd to przegięcie w stronę drugorzędnych, plotkarskich często, tematów? Czy winić media, polityków, a może nas, odbiorców. Pewnie prawda leży w każdym z tych elementów. Media patrzą na słupki - ogląda się sensacja i krew, a nie ekonomiczne czy geopolityczne newsy. Politycy – na palcach można policzyć tych którzy mają wiele powiedzenia i potrafią wcielać swe projekty w życie. My – wolimy papkę niż refleksję.

Jak z tego wybrnąć? To zależy od nas. Na media in gremio i polityków liczyć raczej trudno. To my sami powinniśmy się domagać poważnego nas traktowania.