Marine jedzie do Moskwy

Po Gerardzie Depardieu przyszedł czas na Marine Le Pen.

Publikacja: 27.06.2013 10:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Przypomnijmy, słynny francuski aktor zakochał się w Rosji, bo miał po dziurki w nosie fiskalnego zamordyzmu serwowanego przez socjalistyczny reżim nad Sekwaną. A w kraju Władimira Putina obowiązuje przecież podatek liniowy. Depardieu zarazem nie omieszkał się pochwalić, że jego ojciec był komunistą i słuchał Radia Moskwa. „To także część mojej kultury" – podkreślał dumnie udowadniając, że można być jednocześnie orędownikiem gospodarczego liberalizmu i sowieckiego dziedzictwa. Skąd my to znamy?

Teraz jednak furorę w Rosji i wśród nadwiślańskich „użytecznych idiotów" Kremla, którzy się gromadzą w rozmaitych niszowych środowiskach prawicowych, robi liderka francuskiego Frontu Narodowego. Uważa ona bowiem, że każde państwo powinno być suwerenne. Chodzi jej szczególnie o ustrój polityczny, model ekonomiczny i system wartości stanowiący fundament ustawodawstwa.

Tak się składa, że partia Marine Le Pen kontestuje nie od dziś tendencje federalistyczne UE oraz lansowaną przez lewicę i unijnych biurokratów polityczną poprawność. Tymczasem francuska polityk zachwycona jest Rosją i jej elitą polityczną, która nie pozwala sobie dmuchać w kaszę dając odpór wszelkim zachodnim instytucjom pouczającym ją o prawach człowieka. Marine Le Pen podoba się konserwatywne ustawodawstwo, które zakazuje propagandy homoseksualizmu oraz adopcji rosyjskich dzieci przez związki jednopłciowe z zagranicy. To jest jak najbardziej zrozumiałe. Pojawia się jednak inny problem.

Pamiętam opublikowaną w Polsce w latach 90. rozmowę rzekę z ojcem francuskiej polityk, Jeanem-Marie Le Penem. W książce tej – powstałej jeszcze w czasach zimnej wojny – założyciel i wieloletni lider Frontu Narodowego nie miał złudzeń co do tego, jak przebiega geopolityczny podział w świecie. ZSRR to było dla niego wrogie Zachodowi państwo komunistyczne.

Teraz można odnieść wrażenie, że jego córka traktuje Rosję Putina jako kraj, który z sowiecką przeszłością nie ma nic wspólnego. Oczywiście, dziś w Rosji nikt z poważnych, znaczących polityków nie zamierza cofać historii. Obecne jest natomiast nadal postrzeganie Zachodu jako wroga – wroga, którego należy może i nie zniszczyć, ale przynajmniej wykorzystać.

Dla Marine Le Pen liczy się jednak przede wszystkim walka z unijnym dyktatem i europejską dekadencją. Potrzebni są jej więc sojusznicy. I tak napatoczyli się dawni oficerowie KGB. Owszem są im bliskie tradycyjne wartości. Tyle że przyjmują je instrumentalnie i selektywnie, traktując głównie jako polityczny oręż służący między innymi pozyskaniu dla Kremla sympatii konserwatywnej opinii publicznej na Zachodzie.

Przypomnijmy, słynny francuski aktor zakochał się w Rosji, bo miał po dziurki w nosie fiskalnego zamordyzmu serwowanego przez socjalistyczny reżim nad Sekwaną. A w kraju Władimira Putina obowiązuje przecież podatek liniowy. Depardieu zarazem nie omieszkał się pochwalić, że jego ojciec był komunistą i słuchał Radia Moskwa. „To także część mojej kultury" – podkreślał dumnie udowadniając, że można być jednocześnie orędownikiem gospodarczego liberalizmu i sowieckiego dziedzictwa. Skąd my to znamy?

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co łączy sprawę wiceministra Szejny z czatem na Signalu, na którym planowano atak na Jemen
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Prawdziwy sekret Białego Domu – Donald Trump nienawidzi Europy
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: „Kto nie pije, ten kabluje”, czyli wszyscy współwinni wiceministra Andrzeja Szejny
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Wyciek do „The Atlantic”, czyli rządzący światem jak dzieci
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Komentarze
Bogusław Chrabota: Dlaczego Karol Nawrocki walczy z wiatrakami?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście