Mimo to wciąż tkwimy w starym sposobie myślenia. Dotyczy to zwłaszcza Europejczyków z bogatego Zachodu, Polacy są tu zdecydowanie mniej roszczeniowi. Na Zachodzie wciąż silna jest wiara, że państwo jest w stanie rozwiązać za ludzi ich problemy. Powinno pomagać, otoczyć opieką od kołyski po grób. Co gorsza, ma to robić nawet wtedy, gdy obywatel nie wykazuje specjalnego wysiłku, by samemu poprawić swój los. Emerytura? Zapewni ją państwo w dość młodym wieku. Praca? Z dyplomem wyższej uczelni ma po prostu być. Zarobki? Tyle, by wystarczyło na wygodne życie. Pomoc socjalna? Na tyle duża, by nie cierpieć niedostatku.

Takie oczekiwania są nierealne. Opisywani dzisiaj przez nas młodzi Hiszpanie czy Francuzi, narzekający, że nie mogą znaleźć zatrudnienia, mimo że skończyli studia, powinni zadawać sobie pytania. Czy hańbą jest praca jako kelner z dyplomem politologii? Czy normalne są oczekiwania, że po ukończeniu studiów pracuje się „w zawodzie"? Czy jeśli w kraju brakuje etatów, nie powinni szukać ich za granicą?

Na szczęście młodzi Polacy rozumieją to o niebo lepiej. Przypomnijmy, co zrobili po 2004 r., gdy bezrobocie wśród nich dochodziło ?do 50 proc. Czy wyszli na ulicę, domagając się przywilejów i świadczeń? Nie. Spakowali walizki, zacisnęli zęby i ruszyli do pracy za granicę. O ich zapobiegliwości świadczą też wyniki tegorocznej rekrutacji na studia. Listę najpopularniejszych kierunków otwiera informatyka, a w pierwszej dziesiątce są budownictwo, mechanika i budowa maszyn, inżynieria środowiska, automatyka i robotyka czy zarządzanie i inżynieria produkcji.

Bogata Europa nie powinna być głucha i ślepa na to, co dzieje się wokół. Jej siła pochodziła z afirmacji tradycyjnych wartości, wśród których są wysiłek, praca, własna zapobiegliwość i wolność, a nie dzielenie bogactwa wytworzonego przez innych.