Autorzy jego przemówienia precyzyjnie określili, czego najbardziej obawiają się Polacy i inne narody Europy Środkowej – znalezienia się w próżni pomiędzy ścierającymi się blokami politycznymi. Amerykański prezydent ze swadą i dużą dozą szczerości mówił dokładnie to, co chcieliśmy usłyszeć – że jesteśmy częścią Zachodu i że choć ?w przeszłości zostaliśmy zdradzeni przez sojuszników, to teraz nie ma o tym mowy. Oczywiście Obamie przyszło to łatwo, bo ani on, ani Ameryka nie muszą za tamtą zdradę przepraszać.
To była o niebo lepsza wizyta prezydenta USA od tej poprzedniej w 2011 roku. Wówczas Obama przyjechał do tej części świata, która nie interesowała jego doradców, bo nic się w niej nie działo. Teraz Europa Środkowa i Wschodnia znowu zajmują sporo czasu prezydentowi, wie więc o niej dużo więcej. Jego zainteresowanie widać było na każdym kroku, choćby wówczas, gdy pojawił się na kolacji w Zamku Królewskim, by porozmawiać z liderem krymskich Tatarów.
Nie wiemy, co się działo ?za zamkniętymi drzwiami podczas licznych spotkań politycznych w Warszawie. Wiemy, że takich spotkań było bez liku, kilka z nich zostało skrupulatnie ukrytych przed mediami. Jeśli w ich wyniku pojawią się w najbliższych miesiącach konkretne plany i inicjatywy – dla Polski, Europy, NATO ?i Zachodu – to będziemy mogli spokojnie nazwać tę wizytę „historyczną".