Jarosław Giziński: Powstanie nazbyt zwycięskie

Wciąż mamy problemy ze znalezieniem w panteonie narodowej pamięci miejsca dla przywódców największego zwycięskiego zrywu Polaków sprzed 96 lat.

Aktualizacja: 27.12.2014 21:48 Publikacja: 27.12.2014 20:49

Jarosław Giziński

Jarosław Giziński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego zadaję swoim znajomym proste pytanie: jak nazywał się dowódca największego zwycięskiego polskiego powstania narodowego? Niewielu łapie sens tego pytania, zaś palcach jednej ręki mogę policzyć tych, którzy skojarzyli nazwisko Stanisława Taczaka (albo jak kto woli Józefa Dowbór-Muśnickiego, który przejął dowództwo po kilku tygodniach).

Oczywiście można dzielić włos na czworo i dowodzić, że zwycięskie było już powstanie (notabene także wielkopolskie) w czasie gdy na ziemie polskie wkraczała armia napoleońska, albo że zwycięstwo przyniosły też powstania śląskie jednak trudno dyskutować z faktami: tylko zryw Wielkopolan na przełomie lat 1919-1920 przyniósł pełną realizację założonych celów: wywalczenie i utrzymanie niepodległości dużej i zamożnej historycznej prowincji Polski a w końcu sprawne zorganizowanie lokalnej administracji i przyłączenie całego wyzwolonego obszaru do państwa polskiego (pamiętajmy, że po dość szybkim zwycięstwie militarnym Wielkopolska przez prawie rok, aż do podpisania traktatów paryskich funkcjonowała jako niezależne quasi-państwo).

To ewenement w dziejach naszych zrywów narodowych, do celebrowania których jesteśmy tak bardzo przywiązani. Mimo to Powstanie Wielkopolskie funkcjonuje w świadomości narodowej niejako mimochodem. Dlatego dobrze, że uroczystości rocznicowe organizowane „naturalnie" w wielu miastach Wielkopolski odbyły się w tym roku także w Warszawie (była to jednak w dużej mierze inicjatywa Wielkopolan, a szczególnie wynik starań marszałka Marka Wożniaka).

Nie zmienia to jednak faktu, że wielu Polaków spoza Wielkopolski nie bardzo wie co z tym powstaniem zrobić. Jako „importowany" do Warszawy Poznaniak nieraz wdawałem się w dysputy o miejscu wielkopolskiego zrywu z 1919 r. w naszej zbiorowej pamięci. Najbardziej zadziwiła mnie argumentacja pewnego pana, który stwierdził, że „co to była za wojaczka, poległo nie więcej niż dwa tysiące ludzi, wielkich zniszczeń tez nie było". Czyżby więc miarą znaczenia zrywu narodowego miał być liczba ofiar i rozmiar zniszczeń?

No cóż, z pewnością to miara martyrologii, ale nie tylko z niej powinna się składać nasze świadomość narodowa. Zwłaszcza w czasach, gdy po raz pierwszy od kilku wieków żyjemy w okresie względnej prosperity i bezpieczeństwa. Przydałoby się w niej nieco więcej miejsca dla nieco „nudnego" powstania przygotowanego w trakcie długoletniej pracy u podstaw i budowania siły społeczeństwa, a nie tylko zapoczątkowanego okrzykiem „do broni" w chwili największego uciemiężenia.

Świętowanie zwycięstw prawdziwych chyba nadal przychodzi nam trudniej niż dowodzenie „zwycięstw moralnych", zwłaszcza po zrywach zakończonych straszną narodową hekatombą. W Warszawie, mieście gdzie swoje ulice i place mają już nawet dowódcy poszczególnych plutonów z czasów Powstania Warszawskiego ulicy Taczaka nie ma. Podobnie jak ulicy Dowbór-Muśnickiego. Może więc niepotrzebnie stresuję znajomych pytając o dowódcę największego zakończonego powodzeniem zrywu powstańczego?

Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego zadaję swoim znajomym proste pytanie: jak nazywał się dowódca największego zwycięskiego polskiego powstania narodowego? Niewielu łapie sens tego pytania, zaś palcach jednej ręki mogę policzyć tych, którzy skojarzyli nazwisko Stanisława Taczaka (albo jak kto woli Józefa Dowbór-Muśnickiego, który przejął dowództwo po kilku tygodniach).

Oczywiście można dzielić włos na czworo i dowodzić, że zwycięskie było już powstanie (notabene także wielkopolskie) w czasie gdy na ziemie polskie wkraczała armia napoleońska, albo że zwycięstwo przyniosły też powstania śląskie jednak trudno dyskutować z faktami: tylko zryw Wielkopolan na przełomie lat 1919-1920 przyniósł pełną realizację założonych celów: wywalczenie i utrzymanie niepodległości dużej i zamożnej historycznej prowincji Polski a w końcu sprawne zorganizowanie lokalnej administracji i przyłączenie całego wyzwolonego obszaru do państwa polskiego (pamiętajmy, że po dość szybkim zwycięstwie militarnym Wielkopolska przez prawie rok, aż do podpisania traktatów paryskich funkcjonowała jako niezależne quasi-państwo).

Komentarze
Kamil Kołsut: Czy Andrzej Duda trafi do MKOl i dlaczego Donald Tusk nie ma racji?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?