Rząd przyjął projekt [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=55380CFBA230634BCEAC704F1C97B4A5?id=163185]ustawy o podpisach elektronicznych[/link] autorstwa Ministerstwa Gospodarki. Ma ona usprawnić elektroniczne poświadczanie dokumentów i zmniejszyć związane z tym koszty.
[wyimek]Podpis kwalifikowany powinien być wymagany tylko wyjątkowo[/wyimek]
Będą temu służyć m.in. nowe sposoby uwierzytelniania danych. Obok podpisu kwalifikowanego (dzisiaj jest to tzw. bezpieczny podpis elektroniczny, weryfikowany za pomocą kwalifikowanego certyfikatu) pojawić się ma podpis zaawansowany, a także pieczęć elektroniczna.
Podpis zaawansowany to rozwiązanie mniej restrykcyjne, a przez to tańsze i łatwiejsze w zastosowaniu od podpisu kwalifikowanego. Z kolei pieczęć elektroniczna ma być przypisana do podmiotu (np. urzędu czy firmy) i służyć potwierdzaniu, że to on wystawił określony dokument.
- Szkopuł w tym, że nowe narzędzia mogą nie mieć zbyt szerokiego zastosowania. W praktyce ustawa ta niewiele zmieni dla przedsiębiorców. To, co dzisiaj jest podpisywane bezpiecznym podpisem elektronicznym, nadal będzie nim podpisywane. Zmieni się tylko nazwa - przekonuje Monika Zakrzewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.