– Chciałbym podjąć współpracę z inną firmą. Polegałaby ona na wykonaniu dla niej serwisu internetowego, który później mój kontrahent wypełniałby treścią. Początkowo robiłbym to nieodpłatnie, z tym że kiedy serwis zacznie przynosić zyski, będę otrzymywał stosowny procent. Czy taka umowa jest dopuszczalna? Jak powinna wyglądać i na co uważać przy jej podpisywaniu?
– pyta czytelnik DOBREJ FIRMY.
Nie ma przeszkód do zawarcia takiej umowy. Jej warunki zależą natomiast od tego, o jaki kontrakt chodzi. Przede wszystkim należy się zastanowić, czy nie zostają w ten sposób spełnione przesłanki uznania jej za umowę o dzieło. Jeśli chodzi o wykonawcę, można by tak właśnie uznać.
Gorzej z zamawiającym. Konstytutywną cechą umowy o dzieło jest przyznanie wykonawcy prawa do wynagrodzenia. Tymczasem w opisanej sytuacji trudno o tym mówić. Co prawda, nie jest wykluczone, że wykonawca dostanie kiedyś pieniądze za swoją pracę, ale wcale nie jest to takie pewne. Jeśli serwis pozostanie niedochodowy, to z wynagrodzenia nici. Dlatego nie sposób przyjąć, że doszło do zawarcia umowy o dzieło. Nie można też mówić o darowiźnie. Po pierwsze, nie jest wykluczona odpłatność usługi. Po drugie, własna praca nie jest składnikiem majątku wykonawcy, a to świadczenie kosztem swego majątku jest konieczne do uznania go za darowiznę. Trudno też zakwalifikować opisany kontrakt jako umowę o świadczenie usług, do której mają zastosowanie przepisy o zleceniu (art. 750 kodeksu cywilnego). Nawet jeśli w konkretnych sytuacjach przygotowywanie strony WWW można uznać za usługę, to regulacje kodeksowe obowiązują tylko wtedy, gdy umowa nie podlega jakimś innym przepisom. Tymczasem wydaje się, że w opisanej sytuacji obowiązują właśnie inne przepisy.
Kodeks cywilny to niejedyna ustawa, która w opisanej sytuacji znajdzie zastosowanie. W grę wchodzi też ustawa o prawie autorskim. Nie ulega wątpliwości, że czytelnik pozwoli zamawiającemu wykorzystywać napisany przez siebie program komputerowy. Z prawnego punktu widzenia będzie to udzielenie licencji. Czytelnik koniecznie powinien pamiętać o tym, że jeśli z umowy wynika, iż nie wolno mu udostępnić oprogramowania innym niż zamawiający podmiotom, musi mieć ona formę pisemną. Jest to bowiem tzw. licencja wyłączna.