Administracja nie zdążyła się jednak przygotować, dlatego Sejm szybko znowelizował ustawę o podpisie elektronicznym i dał jej czas do początku maja tego roku. Już wtedy mogłem postawić diamenty przeciwko orzechom, że dwa dodatkowe lata to wciąż będzie za mało dla naszych urzędów. Nie pomyliłem się. Chociaż od ustawowego terminu minęły prawie cztery miesiące, wciąż tylko nieliczne gminy pozwalają składać podania przez Internet.

Jako główny powód opóźnień urzędnicy jak zwykle wskazują brak środków. Czy jednak rzeczywiście informatyzacja kosztuje tak wiele? Starogard Gdański, który zdobył pierwsze miejsce w rankingu "Rzeczpospolitej" "Innowacyjny samorząd" (kategoria gminy miejskie i miejsko-wiejskie), wydał na e-urząd ok. 60 tys. zł.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Nawet najlepiej przeprowadzona informatyzacja okaże się niewypałem, jeśli ludzie nie zechcą korzystać z e-urzędów. Tymczasem nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci kilkuset złotych za bezpieczny podpis elektroniczny po to, aby załatwić dwie, trzy sprawy urzędowe przez Internet. Dlatego trzeba albo wprowadzić nowe, tanie czy wręcz bezpłatne rodzaje e-podpisów, albo – jak to jest na Litwie – zakodować taki podpis w dowodzie osobistym.