Nikt nie potrafi w miarę dokładnie określić, kiedy nasi praprzodkowie zaczęli się orientować w korzyściach płynących z użycia broni, którą stworzyła natura. Obserwując przyrodę, zauważali, że mała ranka spowodowana ukąszeniem węża czy ukłuciem skorpiona jest równie skuteczna jak roztrzaskanie czaszki maczugą czy przebicie klatki piersiowej włócznią. Wydobywające się ze szczelin skalnych wulkaniczne opary siarki i innych gazów powodowały odurzenie, duszności, poparzenia dróg oddechowych i śmierć. Natura sama podsuwała ludziom rozmaite sposoby unicestwiania wrogów. Mityczny Herkules miał zanurzać groty strzał w śmiercionośnej żółci hydry lernejskiej. Zatrutymi ostrzami zabijali swych przeciwników wojownicy trojańscy. Widok dużej liczby jadowitych węży i skorpionów wzbudzał popłoch. Wiedział o tym pomysłowy wódz kartagiński Hannibal. W zwycięskiej bitwie nad Eurymedonem w 190 r. p.n.e. jego wojownicy zbombardowali glinianymi garnkami pełnymi jadowitych węży okręty króla Pergamonu Eumenesa II. Podobną taktykę zastosowali około 198 r. n.e. Partowie broniący miasta Hatra w okolicach Mosulu. W stronę atakujących wojsk rzymskich prowadzonych przez Septymiusza Sewera poleciały garnki, ale tym razem pełne skorpionów. Najskuteczniejszą metodę obezwładniania przeciwnika stosowali wojownicy chińscy, którzy miotali w stronę wroga koszyki wypełnione rozwścieczonymi pszczołami. Nawet w dzisiejszych czasach prymitywne plemiona w Amazonii zatruwają ostrza strzałek w dmuchawkach najsilniejszym jadem pochodzącym z gruczołów naskórnych pewnego gatunku żab. Efektywne stosowanie toksyn odzwierzęcych było pierwszym wykorzystaniem broni chemicznej i biologicznej.
Wirusy na usługach armii. Jak ospa zabijała Indian
Wbrew pozorom historia stosowania broni biologicznej i chemicznej nie ogranicza się jedynie do XX w. Już w 1155 r. oblegający Tortonę w prowincji Piemont cesarz Barbarossa rozkazał, aby studnie z wodą pitną zatruwano wrzucanymi do nich zwłokami żołnierzami. Inną metodą niszczenia szeregów wroga było użycie zarazków chorób zakaźnych. W 1331 r. na stepach Azji Środkowej wybuchła pandemia dżumy. Jej niszczycielskie żniwo rozprzestrzeniło się na obszary Indii, Persji i Chin. W samych Chinach dżuma zabiła prawie połowę populacji. W latach 1345–1346 dotarła do południowych obszarów Rosji rządzonych przez Złotą Ordę. Zgodnie z relacją arabskiego pisarza Ibn al-Wardiego czarna śmierć zniszczyła wiele miasteczek i wsi, a pomiędzy październikiem a listopadem 1346 r. dotarła do Bizancjum i na Krym. W 1346 r. dżuma zaatakowała oblegającą port Kaffa armię mongolską. Wojownicy wielkiego chana nie załamali się z tego powodu, a nawet postanowili wykorzystać tę sytuację. Używając katapult, przerzucali martwe, zainfekowane ciała swych wojowników przez mury Kaffy, roznosząc w ten sposób zarazki wśród broniących się w mieście chrześcijan. Obrońcy Kaffy wrzucali zwłoki do Morza Czarnego, nie zdając sobie sprawy, że sami są już zarażeni. Ucieczka niektórych z nich z Kaffy do Konstantynopola, a potem do Italii wyznaczyła śmiercionośny szlak bakterii Yersinia pestis, przenoszonej przez pchły żerujące na szczurach. Owiany romantyczną legendą podróżniczą jedwabny szlak stał się za sprawą dżumy i taktyki wojennej Złotej Ordy szlakiem śmierci. Ogólną liczbę ofiar pandemii dżumy szacuje się w przybliżeniu na 100 mln ludzi i potrzeba było 150 lat, aby odbudować stan liczebny populacji europejskiej.
Ogólną liczbę ofiar pandemii dżumy z XIV w. szacuje się w przybliżeniu na 100 mln ludzi
Na przełomie XV i XVI w. hiszpańscy konkwistadorzy rozpoczęli podbój Karaibów, Meksyku Azteków, Ameryki Środkowej, a następnie imperium Inków w Ameryce Południowej. Ich cichym sojusznikiem w walce z Indianami był wirus ospy. Należy przy tym podkreślić, że zarażenie nieodpornych na ten wirus Indian nie było celowym działaniem Hiszpanów. W opinii profesora Krzysztofa Zielińskiego tylko w latach 1520–1522 od chorób przywleczonych przez Hiszpanów zginęło 3–3,5 mln Indian. Jeden zarażony ospą żołnierz Hernandeza Corteza powodował wśród poddanych Montezumy niewspółmiernie większe straty niż cała broń palna konkwistadorów. Jeszcze tragiczniejsze żniwo epidemii ospy przyniosła ekspedycja Francisca Pizarra w trakcie podboju imperium Inków. Historycy podkreślają, że zarazek Variola vera uśmiercił ponad 90 proc. populacji inkaskiej. W ciągu 300 lat rdzenni mieszkańcy obu Ameryk zostali zdziesiątkowani przez 93 epidemie: ospy w latach 1520–1524, odry w latach 1531–1533, grypy w 1559 r., dżumy w latach 1545–1548, czerwonki w latach 1601–1602, tyfusu w 1586 r. i cholery w latach 1832–1834.
Tylko na początku hiszpańskich podbojów epidemie miały charakter przypadkowy. Europejczycy szybko uświadomili sobie, że Indianie nie są odporni na większość chorób, których nosicielami byli biali. W 1763 r. wódz plemienia Ottawów Pontiac podjął zbrojną próbę wyrzucenia Anglików z terenów swojego plemienia. Rebelię zakończyły pertraktacje pokojowe w forcie Pitt. Zaproszeni na rozmowy wodzowie indiańscy otrzymali od brytyjskiego generała Jeffreya Amhersta „prezenty” w postaci koców zainfekowanych zarazkami ospy. 26 lat później Brytyjczycy świadomie sprowadzili zarazek ospy prawdziwej do Australii. Zebrał on śmiertelne żniwo wśród plemion tubylczych zamieszkujących tereny Nowej Południowej Walii. Na przełomie XVIII i XIX wieku Amerykanie odkryli, że jednym ze sposobów zatrzymania rozprzestrzeniania się zarazków ospy i odry jest odizolowanie chorych od zdrowej populacji. Co ciekawe, rząd USA i Kanady nie zalecał stosowania takiej kwarantanny w wioskach i skupiskach indiańskich.