Handlowcy podkreślają, iż są zaskoczeni kolejnymi decyzjami rządu, ponieważ sklepy były i są przygotowana do obsługiwania klientów w wysokim rygorze sanitarnym. Polska Rada Centrów Handlowych ocenia, iż utracone obroty z powodu trzykrotnego ograniczenia funkcjonowania obiektów handlowych w Polsce to już ponad 32 mld zł.
Przedłużenie restrykcji o kolejne dwa tygodnie stycznia zwiększy straty o dodatkowe 2 mld zł powodując, że w pierwszym miesiącu roku łącznie w kasach sklepów może zabraknąć ok. 6 mld zł obrotów.
Z kolei przedstawiciele firm zrzeszonych w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług rozważają pozwy wobec Skarbu Państwa. Kancelarie prawne współpracujące ze Związkiem oraz jego członkami rekomendują takie rozwiązanie jako ratunek dla branży, którą pogrąża decyzja o przedłużeniu lockdownu.
- Nie rozumiemy na podstawie jakich kryteriów rząd wprowadza ograniczenia, które faworyzują jedne gałęzie gospodarki a dyskryminują inne. Jak mamy rozumieć, że pomimo oficjalnego zamknięcia centrów handlowych są one nadal otwarte? Funkcjonują w nich hipermarkety wielobranżowe sprzedające nie tylko artykuły spożywcze czy higieniczne, ale też odzież, naczynia, obuwie oraz zabawki. Równocześnie obok otwarte są sklepy z wyposażeniem domowym, drogerie, apteki a np. sklepy odzieżowe, obuwnicze czy jubilerskie są zamknięte. Czy w supermarkecie w galerii handlowej panują inne warunki niż pozostałych sklepach? Dlaczego jesteśmy dyskryminowani – zauważają przedstawiciele ZPPHiU.
Zdaniem Zarządu ZPPHiU brak logicznego klucza w przyznawaniu możliwości prowadzenia działalności gospodarczej podczas lockdown dla wybranych oraz odbieranie tego prawa innym przedsiębiorcom to dyskryminacja i absurd. Nierówny dostęp do rynku nie ma żadnego uzasadnienia.