- Jesteśmy zadowoleni z tego, że niektóre kraje przestały kupować część rosyjskich towarów i materiałów. Uważamy, że udało się nam zatrzymać transakcje na ponad 3 mld dol. - oświadczyła Heather Nauert przedstawicielka Białego Domu, podczas środowego briefingu. Przypomniała, że USA uprzedziły inne państwa przed zawieraniem kontraktów z rosyjskimi firmami branży zbrojeniowej. Jeżeli takie ostrzeżenie zignorują, to USA wprowadzi sankcje także wobec tych państw, przypomniała Nauert.
Na opublikowanej w końcu października 2017 r czarnej liście rosyjskich firm objętych sankcjami znalazło się 39 przedsiębiorstw. W tym kluczowe w branży: Kałasznikow (od tego miesiąca w 75 proc. należący do jednego człowieka - dyrektora generalnego); Rostech (państwowa korporacja zbrojeniowa skupiająca ok. 230 przedsiębiorstw), Rosoboroneksport (państwowy, wyłączny eksporter rosyjskiej broni), Sukhoi, Tupolew, MiG (producenci samolotów, w tym bojowych myśliwców i śmigłowców), Almaz-Antey (produkuje systemy rakietowe i obrony przeciwlotniczej) i inne.
W styczniu Kreml powołał specjalny sztabu operacyjnego, którego zadaniem jest „zapewnienie równomiernego rozwoju obronno-przemysłowego kompleksu kraju w warunkach prognozowanego zaostrzania bezprawnych sankcji USA".
Sztab, na którego czele stanął Oleg Boczkariow wiceprezes Ligi Pomocy Przemysłowi Obronnemu, podlega komisji wojskowo-przemysłowej, którą kieruje Władimir Putin, Rogozin jest jego zastępcą.
Rosjanie uważają, że prawdziwym powodem nowych amerykańskich restrykcji jest chęć usunięcia z rynku światowego rosyjskiej broni. Dlaczego, bo ma on być „tańsza, a jakościowo nie ustępuje analogicznym produktom z Ameryki czy Europy, a bywa, że je przewyższa".