Wprawdzie produkcja zbóż ma dziś w polskim PKB bardzo niewielki udział, znaczenie żyta i pszenicy w sferze symbolicznej nie maleje. Kłosy zboża to najczęściej wykorzystywany element herbów samorządowych w Polsce.
W herbie gminy wiejskiej Bełchatów możemy podziwiać umieszczoną w koszyku wiązankę kłosów w różnych odcieniach zieleni i żółci, wzbogaconą o śródziemnomorski akcent, fioletowe i różowe grona winne. Ta sielska kompozycja sprzeczna jest z podstawowymi zasadami polskiej heraldyki, w której dopuszcza się tylko czyste barwy i „metale": złoto, srebro, czerwień, zieleń, błękit i czerń. Herb Bełchatowa nie jest wyjątkiem, lecz niemal normą. Pół tysiąca herbów polskich gmin wiejskich, czyli 30 proc., narusza reguły heraldyki oraz przepisy ustawy o odznakach i mundurach.
– Wady symboliki samorządowej wynikają m.in. z przekonania, że im więcej w herbie różnych elementów, figur, barw, tym lepiej. Jest wręcz odwrotnie. W heraldyce to co dobre, jest proste. Ta zasada sprawdza się od średniowiecza – podkreśla sekretarz Komisji Heraldycznej Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Grzegorz Latos.
Splendor czy wstyd
Wspólne znaki i symbole odegrały w historii – a zwłaszcza w formowaniu się społeczeństw oraz budowaniu tożsamości regionów czy miast – doniosłą rolę. I nadal, w dobie globalizacji, są ważne. Herby samorządowe integrują lokalne społeczności, wyzwalają incjatywę i ambicje. Przynoszą też wymierne korzyści. Wsparty sugestywnym symbolem wizerunek miasta czy gminy to atut marketingowy, który pomaga w przyciągnięciu zagranicznych, zwłaszcza zachodnioeuropejskich, inwestorów. Nie wszystkie samorządy to doceniają. Kilkadziesiąt gmin wiejskich nie dorobiło się własnych herbów.
– Kilka lat temu gmina przymierzała się do herbu, ale inicjatywa upadła. Mamy pilniejsze problemy i wydatki – mówi wójt gminy Łanięta w powiecie kutnowskim Stanisław Jędrzejczak.