W ostatnich dniach zapadły dwie ważne decyzje, które mogą mieć wpływ na portfele Polaków w przyszłym roku, a także na inflację. Po pierwsze, w czwartek Sejm przegłosował ustawę mrożącą ceny energii dla gospodarstw domowych, małych i średnich firm oraz samorządów na pierwszą połowę 2024 r. W sobotę zaś minister finansów, zgodnie z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego, wydał rozporządzenie o przedłużeniu zerowego VAT na żywności na pierwszy kwartał 2024 r.
Niższa inflacja
Zerowy VAT to spore koszty dla budżetu państwa. Jednak rząd PiS takich ubytków w dochodach nie przewidział w projekcie budżetu na 2024 r., dlatego nowy rząd Donalda Tuska może jeszcze cofnąć rozporządzenie poprzedników. Zaś finansowanie kosztów mrożenia cen energii przez opłatę nałożoną na Orlen to już pomysł większości sejmowej, więc można to traktować jako pewnik. Niemniej gdyby oba rozwiązania weszły w życie, Polacy zaoszczędziliby ok. 11 mld zł w skali jednego kwartału, z czego ok. 8 mld zł to efekt utrzymania niższych rachunków za prąd i gaz.
Przedłużenie tarcz przyczyni się również do utrzymania inflacji pod kontrolą. Ekonomiści szacują, że inflacja może spać nawet do 3–3,5 proc. na przełomie pierwszego kwartału 2024 r. W przeciwnym razie, gdyby te rozwiązania nie weszły w życie, ogólny wskaźnik CPI mógłby skoczyć do 7–8 proc. Powrót do 5-proc. VAT na żywności może dodać do inflacji ok. 0,9 pkt proc., a powrót do rynkowych taryf na energię – aż o 2–3 pkt proc.
Droga donikąd
Patrząc z tego punktu widzenia, wydawać się może, że przedłużanie tych tarcz na kolejne okresy jest rozwiązaniem idealnym. Z jednej strony chroni przecież gospodarstwa domowe przed nadmiernymi wydatkami, z drugiej strony – tłumi inflację. Jednak ekonomiści zaznaczają, że na dłuższą metę to rozwiązania prowadzące donikąd.